Kraina lodu Wiki
Ten blog użytkownika jest częścią fanonu Kraina lodu Wiki. Informacje tutaj zawarte mogą, lecz nie muszą pokrywać się z wydarzeniami z filmu. Mogą jednak zawierać spoilery.

No dobrze, więc mamy rozdział 20 :) Troszeczkę krótki, wiem. Ale w następnym będzie już oczekiwany pojedynek, to jest taki mały wstęp. 

Muszę wam przekazać smutną (przynajmniej dla mnie) wiadomość. Zbliżamy się do końca mojej Krainy Lodu 2 :( Zostały już tylko 2 rozdziały, walka Elsy i Samanty i taki jakby epilog :'( Chciałabym zacząć pisać 3 część, ale zupełnie nie mam pomysłu... I co ja zrobie?? :(

Dobra, czas się ogarnąć. Później porozpaczam. Teraz rozdział 20. Dedykuję do wszytkim, którym podoba się moje opowiadanie i lubią je czytać. Zapraszam do czytania i komentowania :)


Rozdział 20

To właśnie dziś. Dziś odbędzie się pojedynek. Elsa czuła się fizycznie gotowa, ale psychicznie była przerażona. Co jeśli jej się nie uda? Co jeśli Smanta złamie obietnicę i użyje magii? Przecież ona wciąż ją ma! 

Elsa właśnie przygotowywała się do drogi. Przed pałacem czekał już na nią osiodłany koń. Zanim wskoczyła na siodło, odwróciła się do Anny, która chyba również miała zamiar udać się do lasu.

- Anno - powiedziała łagodnie - Ty lepiej tutaj zostań.

- O nie! - krzyknęła Anna - Muszę z tobą jechać!

- Nie, Anno. Ja muszę to załatwić sama. To zbyt niebezpieczne. Musisz wziąć pod opiekę całe Arendelle pod moją nieobecność. 

- Ale...

- Nie mogę cię narażać. Musisz zostać. Wrazie gdyby coś mi się stało... - jej głos się załamał - uciekaj stąd jak najprędzej! Weź ze sobą Kriostoffa i najpotrzebniejsze rzeczy. Uciekajcie jak najdalej stąd.

- Elsa, proszę cię, nie mów tak - mówiła Anna ze łzami w oczach.

- To chociaż ja pojadę z tobą! - odezwał się Daniel, który przyglądał się temu wszystkiemu.

- Och, Daniel... - Elsa podeszła do niego i spojrzała mu prosto w oczy - To tylko i wyłącznie moja sprawa. Nie mogę nikogo narażać. Żegnaj. Kocham cię...

Elsa pocałowała go i ze łzami w oczach wsiadła na konia. "Byś może widzę ich ostatni raz..." - pomyślala. Zaszlochała i popędziła konia. Ruszyła przez bramę w stronę ciemnego lasu.

- Choć, jedziemy - powiedział zdeterminowanym głosem Daniel do Anny.

- Ale gdzie? - zapytała Anna ocierając oczy mokre od łez.

- Jedziemy za nią - wyjaśnił.

- Ale przecież kazała nam zostać tutaj!

- Weźmiemy konie i będziemy ją śledzić, tak żeby nas nie zauważyła.

- Ale...

- Nie pozwolę żeby coś jej się stało - w oczach Daniela zabłysnęła iskierka. Widać było że martwi się o ukachoną - Nie pozwolę jej skrzywdzić. Jedziesz ze mną?

- Ale... - jąkała się Anna.

- Jedziesz czy nie?

- Tak... oczywiście.

Wzięli najpotrzebniejsze rzeczy, osiodłali konie i ruszyli śladem Elsy. Jadąc Anna przyglądała się Danielowi. Rzeczywiście był przystojny. I tak bardzo marwił się o jej siostrę. Kocha ją... On ma rację. Trzeba jechać za nią! Samanta nie skrzywdzi Elsy! Nie skrzywdzi!

W tym samym czasie Elsa dojeżdżała do umówionego miejsca. Zliżała się północ. Co ona ma robić? Przecież nie może stchurzyć! Albo... Zakręciło jej się w głowie. 3/4 jej włosów były już czarne. O nie... Musi to zrobić. Dla siebie, dla całego Arendelle, dla Anny, dla Daniela...






Kolejny (czyli przedostatni) dam pewnie jutro abo pojutrze. Zapraszam do komentowania. Pa :-*