No więc tak, nie jest to kolejny rozdział Arendele's Secret. Poprostu dziś rano, kiedy leżałam w łóżku, dostałam przypływu weny. Nie mogłam przecież jej zmarnować! Zawzięłam się strasznie, pisałam nie całe półtora godzinki (taak, mój móxg wolno pracuje XD) bez przerwy. No i tak oto powstało takie sobie króciutkie opowiadanie. Zimna Krew. Nie wiem czy to dobry tytuł, ale ja słynę z tego, że chodźbym napisała najlepsze opowiadanie na świecie, to za nic nie wymyślę dobrago tytułu ;) Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentownia :)
Zimna Krew
o już. To już zaraz się stanie. Musi jeszcze tylko dojść do umówionego miejsca. Za pare chwil nie będzie już sobą. Będzie kimś zupełnie innym. Obcym. Nieznanym... Kimś, kogo wszyscy będą się bali. Wszyscy będą jej schodzić z drogi. Będą sie jej bali. Uciekali przed nią. Chronili w domach siebie i swoje rodziny. Nadaremne.
Cała podekscytowana doszła wreszcie na leśną polankę. On już tam na nią czekał. Światło księżyca oświetlało jego muskularną sylwetkę, a kiedy się odwrócił, jego oczy zaświeciły czerwonawym blaskiem. Podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Ten podniósł ją niczym piórko i delikatnie pocałował w usta. Kiedy postawił ją na ziemi, wtuliła się w jego chłodne ramiona.
- Czy możemy już zaczynać? - zapytała.
- A ty nadal swoje... - uśmiechnął sie i pogładził ją po głowie odgarniając kosmyk włosów, który spadał jej na twarz - Na pewno tego chcesz?
- Kristoff, mówiłam ci to mnóstwo razy - odparła - Dzieki temu ja też będę nieśmiertelna. Będziemy mieli dla siebie wieczność. Nic już nas nie rozdzieli. Już zdecydowałam, i zdania nie zmienię.
- Kotku... Nie musisz tego robić.
- Ale chcę.
- No dobrze... - westchnął z rezygnacją - Ale pamiętaj, robię to tylko dlatego że cię kocham. Jasne?
- Jasne.
- Postaram się zrobić to jak najdelikatniej, tak żeby jak najmniej cię bolało. Możesz odczuć jednak lekki ból i fale gorąca. Gotowa?
- Gotowa - odparła przymykając oczy i odchylając głowę na bok.
Lekko odgarnął włosy zasłaniające jej szyję. Pogładził ją swoimi chłodnymi dłońmi. Była spięta, więc lekko rozmasował jej skórę, tak żeby zadanie było łatwiejsze w wykonaniu. Zawachał sie chwilę i spojrzał na Annę. Wiedział, że jest zdeterminowana i zdecydowana. Był rozdarty. Z jednej strony nie chciał jej tego robić, miała przed sobą całe życie. Z drugiej jednak, będzie ją miał na zawsze, na wieczność. Przymknął oczy, pochylił się nad jej szyją i szybkim ruchem wbił w nią swoje ostre jak brzytwa kły.
Anna zacisnęła oczy z bólu. Czuła fale gorąca i zimna na przemian. Strasznie bolała ją szyja. Serce biło z niewiarygodną prędkością, tak że omało nie wyrwało się z jej klatki piersiowej. Całe ciało zdrętwiało. Nie mogła się poruszyć. Czuła każdy mięsień i każdą kość. Czuła się otępiała. Kręciło jej się w głowie i chiało wymiotować. Myśli w jej głowie wirowały. Była szczęśliwa i smutna jednocześnie. Wszystko w jej organiźmie toczyło teraz walkę na śmierć i życie.
Nagle wszytko ustało. Myśli się uspokoiły. Nie czuła już odrętwienia, odzyskała kontrolę nad ciałem. Nie czuła już bólu. Serce przestało bić tak szaleńczo. Uspokoiło się do tego stopnia, że nie biło już w ogóle. W jej ciele nie było ani kropli krwi. Powoli i strożnie otworzyła oczy. Zobaczyła przed sobą zatroskanego ukochanego. Spojrzała w inną stronę. Jej wzrok zdecydowanie się polepszył. Każdy szczegół, każdy detal widziała tak dokładnie, jakby założyła najgrubsze okulary. Słuch i węch też miała lepsze. Słyszała bzęczenie komara po drugiej stronie rzeki i czuła zapach róż, które rosły gdzieś w głębi ponurego lasu.
Uwolniła się z uścisku Kristoffa i zrobiła kilka kroków naprzód. Czuła się o wiele silniejsza niż przedtem, czuła że może wszystko. Czuła się doskonale. Kristoff uśmiechnął się i podszedł do niej obejmując ją ramieniem.
- I jak? Wszystko wporządku? Jak się czujesz?
- Czuję się... świetnie.
- Naprawde dobrze to zniosłaś. Jesteś jedną z niewielu, którzy tak dobrze przeżywają przemianę.
- Naprawde?
- Tak, naprawde. Jak kły?
- Kły?
Przysunęła rękę do ust i delikatnie dotknęła zębów. Dawne, malutkie kiełki zamieniły się teraz w śnieżnobiałe, ostre jak noże dwa wielkie, dorodne kły. Anna uśmiechnęła się.
- Są wspaniałe.
- Wiesz kim teraz jesteś?
- Jestem... wampirem! - ucieszyła się i przytuliła ukochanego.
Tuląc się do niego poczuła coś dziwnego. Wyczuła ruch. Gdzieś w mieście... Ale o tej porze? Wytężyła słuch i nabrała w płuca powietrza. Zapach był wspaniały i kuszący. Teraz nie miała wątpliwości. Jej czerwone oczy rozszerzyły się. Człowiek! Nagle uświadomiła sobie jaka jest głodna i spragniona. Potrzebowała krwi.
- Kri-Kristof.. - wyszeptała drżąc.
- Nie spodziewałem się nikogo w mieście o tej porze.
- Kristoff...
- Anno, spokojnie - złapał ją trochę mocniej - Jesteś teraz wampirem, a wampiry żywią się ludzką krwią. Żeby ją zdobyć musimy polować.
- Ten zapach... - wysyczała. Czuła że dłużej nie wytrzyma.
- Posłuchaj mnie - wyjaśniał - Teraz cię puszczę. Odbędziesz swoje pierwsze polowanie. Nie muszę tłumaczyć ci co masz robić, poprostu kieruj się wampirzym instynktem. Uważaj tylko żeby nikt cię nie widział, jasne?
- Yhm...
- Uwaga... Poluj!
Anna wystartowała jak torpeda. Biegła prawie z prędkością światła. Była coraz bliżej, jej ofiara się zbliżała. Z każdą sekundą czuła narastające pragnienie. Była potwornie głodna. Po kilku chwilach dotarła na miejsce i schowała się za drzewem. Wyjrzała aby zobaczyć swoją ofiarę. Jej żywicielem był młody chłopak. Sądząc po wyglądzie i sposobie chodzenia wracał właśnie z jakiegoś przyjęcia, na którym było za dużo alkocholu. Szedł z fajką w ręku, nie spodziewając się niczego. Anna patrząc na niego czuła coraz silniejszy głód. Czekała na odpowiedni moment... Chłopak wszedł właśnie w parkową uliczkę. Idealnie! Nikt jej tam nie zauważy. Jak kot przemknęła do następnego drzewa. Chciała poczekać jeszcze chwile, ale juz nie wytrzymała. Upewniła się że nikt jej nie widzi i zaatakowała. Z niewiarygodną prędkością rzuciła się na chłopaka powalając go, wbiła swoje kły w jego szyje i wysysała z jego ciała krew. Krew była pyszna, z nutą alkoholu którego chłopak wypił zdecydowanie za wiele.
Kiedy skończyła swój posiłek czuła się odprężona i zrelaksowana. Chętnie przekąsiłaby coś jeszcze, ale jak na jeden dzień chłopak powinien wystarczyć. Oblizała zakrwawione usta i poprawiła fryzurę która popsuła się podczas szybkiego biegu. Tylko co zrobić z ciałem? Złapała swoją ofiarę za nogę i zaciągnęła w pobliski krzak. Zauważyła wtedy że jest także o wiele silniejsza niż dawniej. Bycie wampirem miało wiele zalet. Obtrzepała sie z trawy i ruszyła w drogę powrotną. Chciała jak najszybciej wrócić do Kristoffa i opowiedzieć mu o swoim pierwszym polowaniu. Noc była jednak tak piękna, więc Anna uznała że trochę się przejdzie. Ruszyła dalej parkową alejką, wdychając świerze, nocne powietrze.
W zamyśleniu dotarła do uliczki prowadzącej do zamku. Był to wielki błąd. Znowu coś poczuła. Nie była już tak spragniona, ale woń była kusząca. Znów człowiek. Na zamku. Czy odważy się wejść i tam zapolować? Nie, tam napewno ktoś by ją zobaczył. Ale... Zaczerpnęła powietrza. Woń krwi była inna od poprzedniej. Ta była chłodna i niesamowicie słodka. Jej oczy ponownie się rozszerzyły, pragnienie nią zawładnęło. Zresztą, mały deser chyba nie zaszkodzi, prawda? Utwierdzając się w swoim przekonaniu szybko przemknęła do zamku. Nie weszła przez bramę, tam ktoś mógłby ją zauważyć. Wślizgnęła się przez jedno z otwartych okien w dolnej części zamku. Słodki zapach był coraz silniejszy, a jej pragnienie narastało. Ruszyła za zapachem przez pałacowe korytarze, schodami na górę, i znów korytarzami. Była już bardzo blisko. Doszła do drzwi jednej z komnat. To z tamtąd dochodził ten cudowny zapach. Jej ofiara znajdowała się tuż za drzwaimi. Spragniona nacisnęła klamkę i cicho przemknęła do środka.
To, co tam zobaczyła, potwornie ją przeraziło. W komnacie, na wielkim łożu leżała... Elsa. To od niej czuć było ten zapach. Ale jakto? Anna rozejrzała się po pokoju. To był pokój jej siostry. Chciała jak najszybciej się wycofać i wrócić do Kristoffa, ale coś nie pozwalało jej się poruszyć. Stała tak i wpatrywała się w Else jak zahipnotyzowana. Jako iż Elsa posiadała moc lodu i śniegu, jej krew była zimna, i jednocześnie niewiarygodnie słodka. Czerwone oczy Anny błysnęły i rozszerzyły się. Oblizała wargi. Woń mrożonej krwi zawładnęła jej umysłem. Szybko przemknęła bliżej łóżka i wpatrzyła się w Else. Słyszała jak bije jej serce, jak żyły pulsują. Anna zamruczała z zadowolnia i podniecenia.
- Anno? To ty? - Elsa przebudziła się i przetarła oczy - Coś się stało?
Nagle całe Arendelle przeszył okropny, przeraźliwy krzyk. Anna niewytrzymała. Wysunęła ostre jak brzytwa kły i wbiła je w skórę swojej siostry. Łapczwie chłonęła każdą kropelkę. Krew była niczym shake - mrożona i słodka. Anna roskoszowała się jej smakiem z przymkniętymi oczami. Kiedy skończyła, najedzona i nasycona w zupełności, ręką otarła brudne od posiłku usta i schowała kły spowrotem. Popatrzyła na swoją ofiarę. Ciało Elsy leżało bezwładnie na łóżku. Była przerażająco blada i zimna jak nigdy dotąd, jej twarz zastygła w potwornym krzyku, po policzkach spływały ostatnie łzy. Annie na ten widok pękło serce. Uklękła obok niej i wzięła ją za chłodną, matrwą dłoń. Szlochając pogładziła Else po platynowych włosach i po policzkach mokrych od łez. Jak mogła na to pozwolić?! Jak mogła pożywić się Elsą?!
- Elso... - mówiła przez łzy - Przepraszam...
Przytuliła się do dłoni Elsy i zaczęła gorzko płakać. Zabiła Else... swoją własną, rodzoną siostrę! Jak mogła to zrobić?! Była potworem! I z tą potworną świadomościa będzie musiała żyć wiecznie...
No i to by było na tyle. Nie wiem kiedy pojawi się drugi rozdział Arendelle's Swcret, ale mam nadzieję że niedługo :) Dziękuję za uwagę, pozdrawiam! :-*