13. Do trzech razy sztuka
- Olaf… Na tym statku jest tylko Arcyksiążę von Szwądękaunt – mówi zawiedziony Rupert.
- Ooo. Mnie się ludzie trochę mylą…
- Cóż… Mimo wszystko tańczący von Szwądękaunt to widok wart zobaczenia – stwierdza optymistycznie Anna.
Rzeczywiście, Arcyksiążę Weseltonu tańczy coś między indiańskim tańcem deszczu, układem baletowym i podrygami osoby kopniętej prądem. Dodatkowo jego tupecik skacze do rytmu.
- Hans jest na brzegu – wzdycha Agnarr.
- I właśnie patrzy w naszą stronę – dodaje Olaf.
- Już ja mu pokażę! Tylko niech wymyślę jakiś nowy plan – Anna już krąży w kółko po dywanie..
Następnego dnia rano Anna przychodzi na niewielki boczny placyk, gdzie umówiła się na spotkanie z Hansem. Oprócz księcia w jednym rogu stoi kilku Proroków Nadchodzącej Zagłady w obowiązkowych długich płaszczach z kapturem, wprowadzonych w pierwsze Święto Zniszczenia Świata – dwa dni wcześniej. Wszyscy czytali jakieś ulotki i wymieniali szeptem wnioski.
- No proszę, księżniczka Anna – Hans uśmiecha się. – Może zdradzisz mi, jaki znowu desperackim plan masz w zanadrzu?
- Proponuję ci, byś opuścił Arendelle za odpowiednią opłatą – Anna wyciąga niewielki mieszek. Hans wybucha śmiechem i wyrywa jej z ręki mieszek.
- Ha! Wkrótce będę miał przecież cały skarbiec do dyspozycji. A w sumie, ty naprawdę myślałaś, że się nabiorę na tą farsę? Albo liczyłaś, że przekonają mnie te głupoty, które wygadywałaś na dziedzińcu? Straszna z ciebie idiotka.
- A ty jesteś potworem. Natomiast twój plan na pewno weźmie w łeb.
- Taa… Wyobraź sobie, moja mała, że sporo ludzi stoi po mojej stronie w zamian za jakieś wysokie stanowiska w Arendelle. Udało mi się nawet przekonać do współpracy pewnego maga specjalizującego się w magicznych tarczach…
- Już raz musiałam wysłuchiwać opisów twoich intryg. Starczy mi na długo.
- Czyżby? – Hans chwyta dziewczynę za ramię – dokończę jednak. Na czym skończyliśmy? Więc, tym razem po prostu przekonałem już prawie całe miasto, że twoja siostra to czarownica, a ja zostałem niegdyś przez nią opętany zaklęciem, które trochę jej nie wyszło. Teraz muszę tylko ogłosić, że z nią współpracujesz i tron jest praktycznie mój. Proste plany są najlepsze, wiadomo.
- Tyle, że jeśli tych popleczników masz wielu, to zyski też będą mocno okrojone.
- Mylisz się. Po prostu drugi etap mego planu to ostrożnie przeprowadzona czystka. A teraz zmykaj – Hans odpycha Annę. Ta odchodzi.
- I jak? – kilka uliczek dalej Rupert pyta Annę.
- Jeśli na dziedzińcu było choć kilku jego popleczników, to Hans już nie ma popleczników.
- Jeśli ten plan nie wypali, to już nie wiem co zrobimy – odzywa się Agnarr. – Domagam się jednak nocy przerwy.
Nagle wszyscy usłyszeli wrzask.
- CO ZA DURNA ŚWINIA!!!
- JUŻ JA ZLEJĘ TEGO KSIĘCIA!!!
- Jeśli to nie jest to, co myślę… - uśmiecha się Anna
- A o czym myślisz? Bo ja o lizaku – odzywa się Olaf.
Na dziedzińcu Hans próbuje się wyślizgnąć z beznadziejnej sytuacji (czytaj: przekonać parę dziesiątek wściekłych mężczyzn, że nie miał w planach ich zabicia).
- To chytry plan tych perfidnych Elsy i Anny!
- Nie waż się obrażać naszej władczyni! – potrząsa księciem Nasturii rosły mężczyzna .
W tym momencie przez zamkową bramę wchodzą Anna, Olaf, Agnarr i Rupert.
- Cóż Hans – Anna nie potrafi powstrzymać uśmiechu pięciolatki, która ma urodziny. – Poniósł wilk razy kilka, ponieśli i wilka.
- Średnio dobrane przysłowie – wtrąca Rupert.
- Może chciałbyś wiedzieć, co tu się właściwie stało? Mogę wyjaśnić. Otóż na tamtym placyku oprócz ciebie było też kilku twoich sojuszników, którym zaproponowałam mały test uczciwości ich szefa.
- Hej! To akurat ja zrobiłem. A nie było łatwo się z nimi skontaktować! – przypomina Agnarr.
- Racja, osobiście spotkał się z nimi Agnarr. Byli to ludzie zwerbowani przez innych twoich ludzi, więc nie mogłeś ich rozpoznać. To ci w płaszczach Proroków Zagłady. Sprytne prawda?