Hejka :)
Ojej, jak się denerwuję... Czy wam się spodoba oczywiście :). Tak więc zaczynamy...
Anna wybiegła z pałacu i szybko przebiegła przez dziedziniec. Dobiegła do portu. Tam spotkała Kristoffa.
-Cześć!- Anna była wyraźnie czymś podekscytowana
-Cześć.
-Co słychać?
-Wszystko w ... porządku. A co tam chowasz? - Kristoffa zainteresował mały lniany woreczek, który Anna trzymała za plecami.
-Aaa... to takie.. coś dla ciebie. - podała mu worek - Od Elsy dostałam takie same, i myślałam, że jak ci dam , to sobie razem pojeździmy... - Kristoff z zainteresowaniem obejrzał parę pięknych łyżew.
-Aniu, One są... są piękne, ale... Nie. Wybacz, ale ja uch nie moge wziąć! Wystarczy ,że dałaś mi sanie, To już jest bardzo dużo...-Anna zrobiła minę dzicka, któremu odebrano lizaka - O matko... No dobrze, chodźmy już. A i idziemy sami czy z Elsą?
-Tak. Znaczy nie. Znaczy idziemy bez Elsy.Jest Królową od jednego dnia i ma straaasznie dużo roboty. To przez tą zimę... O jak fajnie, mało jest osób na lodowisku!
O tej porze dnia Arendelle wyglądało pięknie. Zachodziło słońce. Na lodowisko padały kolorowe cienie, a przez okno w gabinecie padało słońce. Elsa westchęła. Musiała DZISIAJ dokończyć podpisywaniety papierów. Wiedziała ,że praca królowej nie będzie taka łatwa. Przez okno widziała jak Anna i jej ukochany razem się bawią na lodzie. To lato było baaaardzo gorące. Mało padało ,a upały sięgały nawet do 30 stopni. Królowa bała się, że nastanie kryzys, ponieważ plony całkiem uschły. Nareszcie ostatni dokument. Elsa zrezygnowana opadła na fotel. było już całkiem ciemno. Rozwiązała swój warkocz i położyła się spać....
Okey, ten rozdział nie najciekawszy, ale akcja rozkręci się w następnym. Apropo. Ostatnio muszę oszczędzać wzrok, więc rozdziały będą w poniedzałek (lub wtorek) i piątek (lub sobotę). Dziękuję wam bardzo,bardzo że to przeczytaliście :) Piszcie, czy będziecie nadal czytać (będzie akcja :D )