9. The book
Wszedł do mieszkania, po czym zakluczył za sobą drzwi. Powiesił elegancką marynarkę na metalowym wieszaku i po prostu uśmiechnął się. Szczerze. Nareszcie mógł.
Jego misja szła gładko i właściwie bez przeszkód. Cieszył się z faktu, że każdy sukces nie był jego własną zasługą, ani efektem długiej pracy. Ta głupia gówniara nieświadomie robiła prawie wszystko za niego. Pojawiła się w świetnym i jak najbardziej odpowiednim momencie, a potem łatwo dała się wkręcić. I wkręcała się coraz bardziej. Nie pojmował jak jakakolwiek osoba może być tak naiwna. Zachowywała się jak dziecko. Na jego szczęście.
To nie tak, że jego każdy gest, spojrzenie, czy reakcja były wygrane i zaplanowane. Czasami zachowanie Anny samo pobudzało naturalne odruchy, takie jak śmiech, czy uśmiech.
Zdążył już polubić swoje nowe mieszkanie w Saltedherring, nic dziwnego, w końcu stacjonował tu od początku tego roku szkolnego. Już w pierwszym tygodniu wprowadził diametralne zmiany, takie jak remont. Niegdyś zatęchłe, stare blokowe mieszkanie teraz wypełniane było nowoczesnymi i luksusowymi meblami, na które było stać nie byle kogo.
Niczego się nie spodziewając, wszedł do czystej kuchni. Natychmiast zamurowało go, gdy zobaczył wysokiego, bladego mężczyznę w czarnych, zaczesanych do tyłu włosach. Ubrany był w ciemny płaszcz i spodnie w tym samym odcieniu. Siedział na blacie i patrzył się w okno.
-Mrok!-zawołał Hans głosem, w którym wyczuwało się bardziej nutę pretensji niż strachu.-Przestraszyłeś mnie!
-Co się dziwić, taka moja rola.-odrzekł spokojnie Mrok, nie odrywając wzroku od okna.
-Wiesz, to trochę niezbyt kulturalne, aby zakradać się komuś do mieszkania pod jego nieobecność i niszczyć mu meble kuchenne.-wycedził kasztanowłosy, którego uśmiech zaginął przynajmniej na jakiś czas.
-Jeżeli oczekujesz przeprosin, to się przeliczyłeś, profesorku. Jestem tu w innym celu.
-W jakim, jeśli można wiedzieć?
-Z tego, co wiem, a wiem więcej niż myślisz, to sumiennie wypełniasz powierzone ci zadanie.
-Staram się jak mogę, Mrok.
-To widać. Ale to nie może trwać nie wiadomo ile. Kiedy zamierzasz zdradzić miejsce bazy?
-Jak się dowiem, gdzie się znajduje. Jestem już blisko.-dodał szybko i bardziej łagodnie, widząc, że mężczyzna unosi cienkie, białe, prawie niewidoczne brwi.
-Storm jakiś czas temu rzuciła zaklęcie na dom naszego celu. Znalazła książkę, ale dała się złapać. Zawiodła, ale to dopiero początek.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
-Elsa?!
Krzyk Anny poniósł się echem po całym domu, po czym coś zdrowo huknęło, a rudowłosa pisnęła donośnie, po czym zaklęła pod nosem.
-O co chodzi?!
-Widziałaś moją książkę?!
-Jaką?!
-No taką starą!
Elsa przewróciła oczami i już otwierała usta, aby odkrzyknąć coś do siostry, gdy usłyszała:
-Dobra, dzięki! Już mam!
Przez cały wieczór Elsa była zajęta swoimi sprawami, ale nie mogła przestać się zastanawiać o co mogło chodzić Annie, która od razu po powrocie z koni z Meirdą, nabrała ochoty na czytanie i była gotowa przetrząsnąć cały dom, żeby znaleźć swoją lekturę.
Gdy znalazła wolną chwilę, weszła po schodach do pokoju siostry. Drzwi były otwarte ukazując artystyczny nie ład składający się z ciuchów, książek i wielu, wielu innych rzeczy jakie można znaleźć w pokoju nastolatki. Pomieszczenie pogrążone byłoby w ciemności, gdyby nie lampka przy biurku, któreś światło padało na rudowłosą postać, którą zmęczenie zmogło do tego stopnia, że padła twarzą na pożółkłe, stare strony jakiejś księgi. Elsa o mały włos nie wybuchnęła śmiechem. Anna wyglądała tak słodko, że nawet w bardzo zimnej osobie takiej jak ona robiło się cieplej.
-Anna?-potrząsnęła ramieniem siostry-Aniu, żyjesz?
-Tyję?-powiedziała niewyraźnie podnosząc się.-Co? Kto tak powiedział? Hans?-jej zaspane oczy spojrzały nie wyraźnie.
-Co?-zaśmiała się Elsa.-Nie, pytałam czy żyjesz. Jest dwunasta. Zasnęłaś czytając tą książkę.
-A, no tak.-przetarła oczy dłońmi i podniosła się z krzesła.-Może pójdę się umyć?
-Nikt ci nie broni!-Elsa wzięła do ręki starą księgę i usiadła na krześle Anny.
I nagle do niej dotarło. To ta sama książka, dzięki której stworzyła Olafa. Przejrzała już ją wcześniej, ale jakimś cudem nie natrafiła na tą stronę, na której Anna usnęła. Na górze widniał tytuł: "Klątwa lalkarzy", a pod nim ilustracja przedstawiająca człowieka, któremu z głowy i z kończyn wyrastały sznurki, za które trzymała jakaś wielka ręka. Przejechała dłonią po szorstkim papierze, gdy nagle chwycił ją ostry ból głowy. Ciemność przysłoniła jej oczy. Nie na długo, bo zaraz ustąpiła ona dziwnej serii obrazów, jakby zdjęć. Jakaś lalka na sznurkach, sala szpitalna, obskurna piwnica i kilkanaścioro przestraszonych dzieci i książka, ta sama, którą czytała jej siostra.
Jednego była pewna. Te wspomnienia nie należały do niej.
Tak, wiem, rozdział nie jest najdłuższy. Spowodowane jest to moim tymczasowym brakiem weny i obowiązkami w szkole. Przepraszam za błędy i dziękuję za przeczytanie :D