Kraina lodu Wiki
Advertisement
Fanon-wordmark Ten blog użytkownika jest częścią fanonu Kraina lodu Wiki. Informacje tutaj zawarte mogą, lecz nie muszą pokrywać się z wydarzeniami z filmu. Mogą jednak zawierać spoilery.

Hejka! Już baaardzo dawno temu miałam to wrzucić, ale z pewnych względów mogłam dopiero teraz. Dobra, mogłam już dwa tygodnie temu xD Ale przejdźmy do sedna. Ten fanfic o KL jest inny niż wszystkie, z którymi się spotkałam. Na pewno ktoś już podobny pisze, jednak w Polsce nie miałam styczności z tymże tematem. Postanowiłam przenieść bohaterów do współczesnego świata. Nie historię, wymyśliłam raczej coś w stylu opowiadania o życiu. Będzie trwało trochę długo, coś w stylu pisanego serialu. Zaczynam od prologu – trzech części, ta jest pierwsza. Po prologu przejdę do właściwych zdarzeń, kiedy wszyscy są w takim wieku jak w filmie. Od razu zaznaczę, że skupiam się głównie na Elsie, to ona jest tu główną postacią :) Dobra, to zaczynamy. Aha, wydarzenie opisane tutaj ma miejsce na jesieni 2001 roku... tak tylko mówię.

Elsa jak co dzień wracała ze szkoły. W domu czekali na nią rodzice i ukochana siostrzyczka - Anna - która swoje zajęcia skończyła wcześniej. Ach, ta cudowna pierwsza klasa! Ona być może też byłaby już z rodziną, ale chodziła do klasy czwartej, nie trzeciej jak powinna, gdyż do szkoły została wysłana wcześniej (nie pytajcie). Wydawałoby się, iż powrót do domu nie jest niczym ciekawym, a jednak w każdej chwili może przydarzyć się coś niezwykłego. Coś, co zmieni całe życie...

Ni stąd ni z owąt, poczuła jak ktoś wyciąga z jej niedomkniętego plecaka pewien przedmiot.

-Ale cacko! Szklane? Wygląda super!

Odwróciła się i ujrzała przed sobą chłopaka, na oko dwunastoletniego. Miał rozmierzwione włosy w kolorze kasztanowo-czerwonym, lekkie piegi oraz całkiem ładne, zielone oczy (moje własne odczucia :P). Elsy jednak nie obchodziły jego oczy, a to, że ma jej rzecz w rękach! Kim w ogóle jest?

-Oddaj to! Słyszysz? Daj! - próbowała zabrać swoją własność, lecz nieznajomy - mimo że niewiele wyższy, prawie wcale - okazał się szybszy. Przynajmniej w tej sytuacji. - Oddaj głupku! To nie twoje!

Chłopak nic sobie nie robił z jej próśb, a raczej rozkazów:

-Czekaj smarku, zaraz ci oddam. O, tylko nie poskarż się mamusi! - naigrywał się z niej. Powiedział o kilka słów za dużo. Elsa z głośnym krzykiem wysunęła ręce, tupnęła nogą i wtem z pod jej stopy wyszło pasmo lodu zamykające "głupka" w kole i szybko zamieniło się w wysokie, ostre sople. Chłopak zbaraniał. Przez chwilę był w szoku, lecz szybko zaczął okazywać swój strach. Na szczęście nikogo prócz nich nie było (ludzie nie chcieli wychodzić, bo chmury zwiastowały deszcz).

-Dobra, masz! - rudzielec rzutem oddał lodową - nie szklaną, jak sądził - figurkę. - Wypuść mnie! - błagał niemal z płaczem. Elsa stała sparaliżowana. Jej sekret wyszedł na jaw. "Czy ktoś to widział? - zastanawiała się - A jeśli on komuś powie, to skończy się źle!". Zaraz jednak ocknęła się i uwolniła nieznajomego. Gdy ten stał już wolny, zaczął pytać, czego można się było spodziewać. Elsa nie odpowiadała na żadne z pytań, bo i po co?Obcemu? Co go obchodzą jej sprawy?! Najbardziej martwiła się, że wszystkim rozpowie, a to byłby koniec! Musiała temu zapobiec. Chłopiec akurat dzisiaj dołączył do jej klasy, nikt go nie zna toteż nawet jeśli piśnie słówko, nie uwierzą mu. Dziewczynka postanowiła więc go przypilnować, a zaczęła od - dosyć marnej - groźby.

-Jak komuś powiesz co się tutaj stało to skończysz jako lodowy szaszłyk - zagroziła. Lecz od razu w jej oczach pojawiły się łzy. Nie potrafiła być groźna czy zła, za bardzo się bała, a poza tym wolała spokojne rozwiązania. Chłopiec szybko wychwycił jej strach. Był w szoku, ale momentalnie zrobiło mu się głupio, że doprowadził do tego wszystkiego.

-Nie mam zamiaru nikomu o tym mówić, nie jestem głupi. Wiem, co by się stało - oznajmił wolno cichym tonem. - Ej, przepraszam - spojrzał jej głęboko w oczy. On też nie był jakiś niewychowany i pyskaty, jak się wydawało. Nie chciał sprawić przykrości dziewczynce. Czekał na reakcję.

-Zostaw mnie - powiedziała równie cicho i spokojnie, robiąc kilka kroków wprzód z dumnie uniesioną głową. Mimo wieku wyglądała teraz naprawdę władczo. Widać było, że ma godność, szacunek do siebie.

-Ale...

-Nie! - wykonała swój charakterystyczny gest (jak wtedy, kiedy Anna cieszyła się na balu i chciała "żeby tak było zawsze") i odwróciła się - Nie wygadaj, tylko to... Aaa! - nie dokończyła. Jakiś przechodzący obok facet złapał ją za rękę i mocno ściskał. Bandzior, na sto procent! Elsie serce mocniej zabiło. Jeden stres po drugim! Próbowała się wydostać lecz nic z tego.

-Hehe, a teraz się pobawimy... - lecz na słowach stanęło. Rudzielec wymierzył cios prosto w twarz zbira. Elsa wyswobodziła się. Jej wybawca pociągnął ją za rękę - Uciekajmy! - rzucił. Nie miała zamiaru się sprzeciwiać. Biegli co sił w nogach. Dalej, dalej, dalej... Mężczyzna ich gonił. Widzieli, że ma nóż w kieszeni, dlatego biegli jeszcze szybciej, z bijącymi sercami. Los chciał, że wpadli na dwóch funkcjonariuszy.

-Goni nas! Ten facet gruby w brązowym, co biegnie! - wysapał chłopiec między oddechami. Policjanci ruszyli w pościg za oddalającym się już zbirem, słychać było że go złapali. Dzieci odetchnęły z ulgą. Wtedy zagrzmiało, nie pierwszy raz w tym dniu. Do dzieci (wiem, powtórzenie -,-) podbiegł jeden z mundurowych.

-Mężczyzna został zatrzymany. Nie jest z Norwegi, tylko ukrywał się w pobliżu Arendelle, ale to już nie wasza sprawa. Do widzenia i uważajcie! - pożegnał się i odszedł. Zagrzmiało drugi raz, a z nieba zaczęło kropić.

-Daleko masz do domu? - spytał chłopiec. Wydarzenia, które miały miejsce przed kilkoma sekundami pozwoliły niemal całkowicie zapomnieć o incydencie z lodem.

-Teraz tak.

-Trzeba się gdzieś schronić - zauważył - Nie znam okolicy, a deszcz przybiera na sile...

Krople pojawiały się coraz szybciej i szybciej, aż dosżło do ulewy, która tworzyła zagłuszający szum. Elsie na myśl przyszedł budynek pobliskiego przedszkola - miał szeroki dach na zewnątrz.

-Biegnij za mną! - krzyknęła i ruszyła, a chłopak podążał za nią. Szybko dotarli do celu. Kryjówka była wręcz idealna – schody prowadziły do wejścia, ale można było pójść w bok, gdzie znajdowały się fundamenty. Dwa szerokie filary podpierały dach, pod którym można się było schronić. Całość wyglądała jak zewnętrzna scena. Mokre już dzieci usiadły pod ścianą i uspokoiły się po niemiłym zdarzeniu. Przez długą chwilę nie odzywały się do siebie. Raz po raz jedno spoglądało na drugie i na odwrót. To była dziwna sytuacja. Chyba każdy się tak czuje przy nieznajomym, nie? Cisza stawała się uciążliwa. Dziecięca ciekawość i dobre wychowanie nie pozwalały Elsie siedzieć tak dłużej.

-Przepraszam za te sople, i że byłam niemiła, ja taka nie jestem. Ta figurka jest bardzo ważna – wyjaśniła nieśmiało.

-Miałaś prawo się zdenerwować, to ja zawiniłem. Nie powinienem brać twojej rzeczy bez pytania, ale zaciekawiła mnie. Jest bardzo ładna, znaczy była – zawahał się chłopiec. Rzeźba z pewnością już stopniała, pomyślał – Ale zrobisz drugą taką ładną? - zapytał, wprawiając Elsę w zdziwienie. Żeby chłopak fascynował się czymś takim? Jej mina właśnie to mówiła, dlatego ten zaczął wyjaśniać:

-Mój brat chce być rzeczoznawcą sztuki, trochę mnie w to wciąga.

-Masz brata? - spytała z ożywieniem.

-Nawet dwunastu, i to starszych! W tym dwie pary bliźniaków i trojaki!

-Współczuję twojej mamie! - powiedziała Elsa, a po paru chwilach chichrania się szczerze uśmiechnęła, chyba po raz pierwszy do tego chłopca. Swoim zachowaniem zaczynał budzić w niej ufność. - Dzięki, że mnie uratowałeś. Nie wiem, co by się ze mną stało – przyznała. - Wiesz, pierwsze wrażenie było bardzo mylne!

-Tak! A w ogóle – zaczął – jak to jest z tą twoją mocą? Ukrywasz się? - zapytał ze współczującym zaciekawieniem. Ten gość miał w zwyczaju czasem coś palnąć bez ogródek. Elsa poruszyła się gwałtownie.

-Tak – odpowiedziała – ale nie chcę o tym mówić – wyraźnie mina jej zrzedła, posmutniała. Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Nagle oprzytomniał, że nawet nie zna jej imienia, a i sam się nie przedstawił.

-Jak masz na imię? - spytał więc.

-Elsa – odpowiedziała, już mniej smutna, z dziecięcą ufnością w oczach, co było u niej rzadkością. Przez swoją moc musiała uważać i w ogóle nieczęsto wychodziła z domu, nie mówiąc już o zabawie z przyjaciółmi. Ale była też dzieckiem, miała marzenia i ciekawość dla świata. A ten chłopiec, który w gruncie rzeczy uratował jej życie, naprawdę wzbudził w niej zaufanie – A ty?

-Hans.

Advertisement