Kraina lodu Wiki
Ten blog użytkownika jest częścią fanonu Kraina lodu Wiki. Informacje tutaj zawarte mogą, lecz nie muszą pokrywać się z wydarzeniami z filmu. Mogą jednak zawierać spoilery.

Tak, to kolejny rozdział. Tak, zmieniłam wreszcie swoje zdjęcie profilowe XD

Mam nadzieję, że nie kazałam wam czekać zbyt długo, zwłaszcza, że w tym rozdziale nie dzieje się nic szczególnego... Z wyjątkiem pojawienie się czegoś/kogoś, o czym wspomniałam w komentarzach :)

__________________________________________________________

Rozdział VII – „To dla mnie?”

Siedział w kącie przyciskając dłonie do serca. To wszystko działo się tak szybko… Jeszcze kilka dni temu czytała mu bajkę, śmiała się, po prostu była. A teraz? Teraz nigdzie jej nie było i nie z powodu wyjazdu. Nie było jej nigdzie…

Pamiętał, jak razem z braćmi, ubrani na czarno stali nad wielkim grobowcem, a tuż za nimi stali wszyscy mieszkańcy Południowych Wysp. To właśnie wtedy uświadomił sobie, że już nigdy nie zobaczy matki…

Usłyszał pukanie do drzwi, dość charakterystyczne dla pewnej osoby. Wyraźne, rytmiczne, ale delikatne.

- Książę, czy mogę wejść? – z korytarza dobiegał głos Sofii.

Nie odpowiedział.  W zasadzie, to nie czekała na odpowiedź. Pociągnęła za klamkę i weszła do środka.

Jego pokój wyglądał inaczej…  Zazwyczaj porozrzucane zabawki zniknęły z podłogi, stały równo ułożone na półce. Długie, sięgające do samej ziemi niebieskie zasłony były zasunięte. W pomieszczeniu panował mrok.

- Może byś tak wpuścił trochę światła do tej Komnaty Rozpaczy, co? – pewnym krokiem podeszła do okna i chwyciła za materiał – Jest taki piękny słoneczny dzień.

W jednej chwili, sypialnię Hansa wypełniły jasne promienie słońca. Przymrużył oczy i spojrzał na nianię. Która przykucnęła obok niego.

- Wiem, że jest ci teraz ciężko – położyła swoją pomarszczona dłoń na jego ramieniu – Uwierz mi, wiem jakie to uczucie stracić kogoś bliskiego. Ale trzeba żyć dalej. Nie można marnować swojego życia, gdy życie kogoś innego dobiegło końca.

- Ale ja zostałem sam – do zielonych oczu Hansa napłynęły łzy, mimo iż usilnie z nimi walczył – Nie mam nikogo, a bracia cały czas będą się ze mnie śmiać…

- Nie będą, dopilnuję tego – uśmiechnęła się – A poza tym, chciałabym ci coś pokazać.

Hans pociągnął nosem i wytarł go o mankiet białej koszuli.

- Tyle razy ci mówiłam, żebyś tego nie robił – skarciła go – Od tego są chusteczki, a wiesz jak ciężko to doprać?

- Przepraszam – zwiesił głowę – Już nie będę.

- No już, przestać się smucić i chodź – wstała i wyciągnęła do niego rękę – Spodoba ci się, zobaczysz.

***

Rozglądał się dookoła. Tak dawno tutaj nie był. Uwielbiał wraz z matka odwiedzać królewskie stajnie, ale po śmierci ojca, gdy władała królestwem sama, nie miała na to czasu.

Sofia zatrzymała się przed jednym z boksów.

- To tutaj? – zapytał.

- To tutaj.

Stali przez chwilę w milczeniu. Nie wiedział, po co tutaj przyszli i nie wiedział, co jest takiego nadzwyczajnego w drzwiczkach do końskiego boksu.

- Dalej – gestem dłoni nakazała mu, żeby je otworzył – Na co czekasz?

Uśmiech nawet na chwilę nie znikał z jej twarzy. Patrzyła na niego wyczekując reakcji.

Niepewnie uchylił drzwiczki do boksu i zajrzał do środka. Ujrzał coś małego, jasno brązowego, leżącego w stercie siana przy ścianie.

Zrobił krok do przodu. Jeszcze jednej i jeszcze jeden…

Stanął, uważnie przyglądając się niezidentyfikowanemu przedmiotowi. Nagle to coś poruszyło się. Wystraszony Hans cofnął się na kilka kroków, jednak gdy ujrzał koński pyszczek, odetchnął z ulgą.

Jak się okazało, niezidentyfikowanym przedmiotem był źrebak. Na widok chłopca zerwał się z ziemi i zaczął radośnie parskać.

Hans uśmiechnął się i pogłaskał konia po chrapach.

- I jak? – usłyszał zza siebie głos niani – Podoba się prezent?

- To dla mnie? – spytał z niedowierzaniem, odwracając się w jej stronę – Ale nie mam dziś urodzin…

- Ale masz już za dwa miesiące. Miałeś dostać go od mamy, ale…

Westchnął głęboko. Naraz przypomniało mu się, czemu wcześniej był taki smutny. Ale nie chciał teraz o tym pamieać.

Raz jeszcze popatrzył na źrebaka. Wesoło przestępował z jednego kopytka na drugie, nie spuszczając Hansa z oka.

- Jest piękny – pogłaskał zwierzę po białej grzywie, nie zauważył tego wcześniej, ale wśród białych włosów znajdowało się czarne pasmo.

- Wiesz już jak go nazwiesz?

- Sirton – odpowiedział bez namysłu.

- Dlaczego akurat Sirton?

- Sam nie wiem – wzruszył ramionami – Po prostu mi się podoba.

Pierwszy raz od wielu dni, Sofia dostrzegła na twarzy księcia uśmiech. Szczery, szeroki uśmiech…

__________________________________________________________

Ten rozdział zdecydowanie należy to tych weselszych :)

Jak wam się podobał? I co myślicie o Sirtonie? ;)