Kraina lodu Wiki
Ten blog użytkownika jest częścią fanonu Kraina lodu Wiki. Informacje tutaj zawarte mogą, lecz nie muszą pokrywać się z wydarzeniami z filmu. Mogą jednak zawierać spoilery.

Długo się zbierałam, żeby wstawić ten rozdział... To za sprawą szkoły (koniec roku - poprawy itd.) ale również tego, że rozdział ten do najprzyjemniejszych nienależy...

Jest zdecydowanie smutny i... może troszkę zbyt okrutny? Sami ocenicie :)

______________________________________________

Rozdział VI – Matka…

Hans siedział na krześle tuż obok matki. Przyglądał się uważnie, z jaką szybkością i dokładnością wypełnia dokumenty. Każdą literę kreśliła z niesłychaną gracją.

Annelise zgarnęła z biurka wszystkie kartki, po czym ułożone odłożyła na bok. Kątem oka spojrzała na syna, który uśmiechając się, machał nogami w powietrzu.

- Mamo – zaczął niepewnie – Obiecałaś, że dziś przeczytasz mi bajkę, pamiętasz?

Próbowała sobie przypomnieć, ale nie potrafiła. Ale Hans nie mógł kłamać. Skoro powiedział, ze obiecała, to tak było. Przyłapała się na tym, że marszczy czoło. Uświadamiając sobie to, wlała na swoją twarz delikatny uśmiech .

- Oczywiście, że pamiętam – uniosła się z krzesła – Przeczytam ci jedną, ale zaraz po tym pójdziesz spać. Jest już późno.

***

- Którą bajkę chcesz dziś usłyszeć – przejechała palcem po grzbietach książek – A może „Królowa Śniegu”?

Popatrzyła na syna, który w odpowiedzi pokiwał entuzjastycznie głową. „Królowa Śniegu” była jego ulubioną baśnią. Niektóre fragmenty znał już niemalże na pamięć.

Annelise usiadła na brzegu łóżka tuż obok Hansa, trzymając w dłoni dość cienką książkę oprawioną w ciemnoniebieską skórę. Na okładce widniały malutkie płatki śniegu, oraz złoty napis „Królowa Śniegu”.

- Był sobie kiedyś bardzo zły czarownik. Był tak zły, jak prawdziwy diabeł, a jego zło polegało na tym, że najszczęśliwszy był, kiedy ludzie byli dla siebie niedobrzy i ranili się nawzajem – głos królowej był delikatny, niemal kojący dla małego Hansa.

Chłopiec oparł głowę o poduszkę, nasłuchując opowieści. Za każdym razem z takim samym zafascynowaniem słuchał historii o pięknej, lecz samotnej królowej mającej władzę nad śniegiem. Niejednokrotnie marzył o tym, by również posiadać taką moc…

Słowa pięknej baśni rozbrzmiewały w całej komnacie.

- W pewnym ogromnym mieście, gdzie było bardzo dużo domów i ludzi, a przez to miejsca zbyt mało, by każdy mógł mieć… - Annelise zamilkła, łapiąc się za głowę.

Gdy głos matki ucichł, zaniepokojony Hans zerwał się z łóżka.

- Mamo – usiadł obok – Nic ci nie jest?

- Nie, syneczku, to nic takiego – próbowała uspokoić go uśmiechem – Tylko troszkę zakręciło mi się w głowie…

Skłamała. Zawroty głowy pojawiały się dość często. Jeśli dobrze pamiętała, od czasu ostatniego przeziębienia.

- Na pewno wszystko w porządku? – dopytywał Hans z troską.

- Tak, ale dziś już chyba nie dokończymy tej bajki – podała synowi książkę – Idź już spać.

Uśmiechnęła się i pocałowała go w czoło. Skierowała się w stronę drzwi, jednak poczuła, jak nogi się pod nią ugięły. Podparła się o ścianę.

- Mamo! – Hans natychmiast podbiegł do królowej – Co ci jest?

Annelise nie odpowiedziała. Zacisnęła zęby, usiłując zahamować pulsujący ból głowy.

Nie wiedział, co ma zrobić. Rozejrzał się dookoła, po czym nie myśląc wiele wybiegł na korytarz.

Odetchnął z ulgą, kiedy ujrzał w pobliżu nianię.

Sofia usłyszała czyjeś kroki. Dźwięk był lekki, niemal słyszalny, domyśliła się, ze to Hans. Odwróciła się w jego stronę z uśmiechem na ustach, jednak widząc panikę chłopca, spoważniała.

- Coś się stało, Hans? – zapytała zaniepokojona.

- Bo mama… Ona… - z trudem wypowiadał każde słowo, był zmęczony biegiem, ale również przerażony tym, co przed chwilą się stało – Czytała mi bajkę, a potem…

Nie musiał kończyć. W prawdzie nie wiedziała, co konkretnie się stało, ale przecież Hans nie panikowałby aż tak, gdyby nic się nie stało. Chwyciła małego księcia ze rękę i szybkim krokiem udali się do pokoju Hansa.

Sofia stanęła w progu i aż zakryła dłonią usta. Królowa leżała nieprzytomna tuż przed drzwiami.

Hans wyczuł, że coś jest nie tak. Próbował wejść do środka, jednak Sofia nie pozwoliła mu na to. Zatrzymała go, aby nie musiał na to patrzeć .

Trzeba było coś zrobić. Przykucnęła obok Annelise chwytając ją za nadgarstek. Wyczuła tętno, ale bardzo słabe. Twarz królowej była blada. Piegi wokół jej zadartego lekko nosa były o wiele bardziej widoczne.

Hans szarpnął nianię za rąbek jej fartucha.

- Co się stało mamie?

Jego pytanie brzmiało tak niewinnie. Tak dziecinnie.  Tak naiwnie. Ale skąd mógł wiedzieć, co się dzieje? Miał tylko sześć lat i mimo iż był bardzo bystrym chłopcem, o takich sprawach nie miał pojęcia.

Sofia podniosła się, patrząc w oczy chłopca. Widziała w nich niepokój, wręcz przerażenie. Mimo tego zachowywał się wyjątkowo spokojnie.

Nie zdążyła odpowiedzieć. Usłyszała, jak korytarzem zmierza kilku strażników, którzy właśnie wracali z wieczornego patrolu.

- Panowie! – zawołała, wybiegając za nimi – Królowa zemdlała, trzeba szybko zanieść ją do sypialni i sprowadzić medyka, natychmiast!.

Mężczyźni wymienili spojrzenia. Byli żołnierzami, a ich zadaniem było dopilnować, aby rodzina królewska czuła się bezpiecznie i by nie stała im się żadna krzywda. Skinęli głowami, po czym udali się za Sofią, która zaprowadziła ich do królowej.

***

Annelise była bardzo słaba. Przytomna, ale słaba. Nie było przy niej nikogo, z wyjątkiem lekarza, kilku dwórek oraz Klausa, który czuwał przy matce.

Popatrzyła na syna. Pamiętała, jak razem z Malkolmem cieszyła się z pierwszego dziecka. Wszyscy mówili, że mają takie cudowne dziecko. Była dumna z Klausa. Świetnie sprawdzał się w roli następcy tronu i nie raz miał okazję to udowodnić.

Uśmiechnęła się lekko, ściskając dłoń syna.

- Synku – szepnęła, nie była w stanie mówić głośniej – Chcę, żebyś przejął tron, kiedy odejdę…

- Nie wygaduj bzdur, mamo – dobrze wiedział, co ją czeka, ale nadal nie mógł się z tym pogodzić – Nic ci nie będzie, za kilka dni wydobrzejesz. Zrobisz sobie kilka miesięcy urlopu, a na ten czas ja się wszystkim zajmę…

- Obiecaj mi, że będziesz dobrze zajmował się królestwem – przerwała – Że będziesz dobrym władcą, tak jak twój ojciec, dobrze?

- Obiecuję – przytaknął, walcząc z napływającymi do jego brązowych oczu.

- Ale musisz obiecać mi jeszcze jedno – oddech Annelise z każdą chwilą stawał się coraz płytszy – Obiecaj, że zaopiekujesz się Hansem. Jest najmłodszy i najbardziej cię potrzebuje. Potrzebuje starszego brata, który powie mu, jak ma żyć, jak postępować. Obiecaj mi, że dobrze go wychowasz…

- Zrobię co się da – Klaus z powagą skinął głową.

Na te słowa uniosła lekko kąciki ust. Pokładała w każdym ze swoich synów wielkie nadzieje, ale Hans był najmłodszy. Nie zdążyła nauczyć go wszystkiego. Musiała mieć pewność, że tak dobry chłopiec, mimo tych wszystkich przykrości, które spotykały go zbyt często, go nie zmienią.

Rozejrzała się po sypialni. Była pewna, że tuż obok Klausa stoi Malkolm. Że i on, jej ukochany mąż, czuwa obok niej. Patrzył, tak jakby na nią czekał. Wyciągnął ku niej rękę, która zdawała się być niemal przeźroczysta.

Annelise uśmiechnęła się, po czym zamknęła oczy…

***

Sofia kazała mu siedzieć w pokoju. Ona sama poszła sprawdzić, czy nie ma żadnych wieści o królowej. Miał czekać. To czekanie jednak wydało mu się zbyt męczące. Chciał zobaczyć się z matką, teraz, zaraz. Natychmiast. Miał dziwne wrażenie, że to wszystko stało się przez niego. Że gdyby nie on, wszystko byłoby w porządku.

Nie wytrzymał. Musiał sam sprawdzić, co się dzieje. Nie wiedział wprawdzie, gdzie jest jego matka, ale domyślił się, że musi być w jej sypialni. Zawsze, gdy była przeziębiona, albo źle się czuła, leżała tam. Dlaczego więc tym razem miałoby być inaczej?

Wreszcie dotarł do celu. Drzwi były uchylone i udało mu się usłyszeć czyjąś rozmowę. Rozpoznał głos Kalusa.

- Co było przyczyną zgonu? – zapytał drżącym głosem.

- Pozornie była to zwyczajna grypa, ale królowa miała bardzo osłabioną odporność. Przy ostatnim porodzie wystąpiły komplikacje, niejednokrotnie powtarzałem królowej, aby się nie przemęczała, żeby uważała na zarazki, bo byle przeziębienie mogłoby ją zabić.

- A więc to przez komplikacje podczas narodzin Hansa, tak?

- Dokładnie, Wasza Wysokość.

Do oczy Hansa napłynęły łzy, które zaczęły spływać po jego piegowatych policzkach.

Był pewien, że to przez niego, jak mogłoby być inaczej? Był pechowym, trzynastym księciem, bracia zawsze mu to powtarzali. Dla wszystkich był kłopotem, a teraz okazało się, że jego matka zmarła. Przez niego…

____________________________________________________

Wiem, że z tymi komplikacjami po porodzie trochę bardzo naciągane, bo coś takiego objawia się zazwyczaj niedługo po narodzinach, no ale... Chyba nikt tu zaawansowaną medycyną (ginekologią?) się nie interesuje :)

Wiem, jestem w stosunku do Hansa okrutna... Ale przecież ma jeszcze (no właśnie, jeszcze...) nianię, a już wkrótce pozna małego Sirtonka, co będzie całkiem fajnym rozdziałem ;)

Wiem, za dużo gadam i za dużo spoileruję :P