Kraina lodu Wiki
Ten blog użytkownika jest częścią fanonu Kraina lodu Wiki. Informacje tutaj zawarte mogą, lecz nie muszą pokrywać się z wydarzeniami z filmu. Mogą jednak zawierać spoilery.

A mówiłam, że niedługo wstawię XD

Mam nadzieję, że długość tego rozdziału zadowoli was bardziej niż poprzedniego :)

Jednak nim przejdę do opowiadania, mała reklama :P

Otóż, jak już może niektórzy z was wiedzą, mam bloga (nie chodzi o tego na Wiki). Jest to blog o wielu różnych tematach, o tym, czym najbardziej się interesuję. Nie brakuje tam "Krainy Lodu". Jeśli więc ktoś jest zainteresowany moją poza fanfickową działanością, zapraszam na tę stronkę:

My Fairytale World...

No dobra, teraz bez dalszych wstępów, kolejny rozdział mojego opowiadania :)


________________________________________________

Rozdział III - Kłótnia

- Malkolm? – Annelise weszła do sali tronowej – Musimy porozmawiać.

- Kochanie, nie mam teraz czasu – odparł łagodnie.

Widziała, że był w trakcie jakiegoś ważnego spotkania. Wokół wielkiego, rzeźbionego z ciemnego drewna tronu stało kilku nadwornych sekretarzy  w towarzystwie reprezentantów innych królestw. Nie mogła czekać, sprawa była zbyt poważna, żeby z nią zwlekać.

- Musimy porozmawiać – powtórzyła z naciskiem – Teraz.

Malkolm westchnął ciężko. Kochał swoją żonę, ale jej częste zachcianki czasem wyprowadzały go z równowagi. Zwłaszcza, że jej kaprysy pojawiały się w najmniej odpowiednich momentach.

Podniósł się z tronu, po czym wszedł wraz z żoną do gabinetu tuż obok sali tronowej.

- O czym chciałaś porozmawiać? – zapytał spode łba zamykając za sobą drzwi.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że wyjeżdżasz? – z powagą popatrzyła na męża – Dlaczego zawsze dowiaduję się o wszystkim jako ostatnia?

- Ciszej proszę – uciszył ją, spoglądając na drzwi – Jeszcze ktoś usłyszy…

- I nich usłyszą. Niech usłyszą, że król Południowych Wysp zataja przed swoją żoną najważniejsze informacje!

Jej wrzask słychać było nawet na zewnątrz gabinetu. Niewyraźnie wprawdzie, ale można było usłyszeć wściekłość w jej głosie.

Żadne z nich nie było w stanie usłyszeć, że ktoś lekko uchylił drzwi.

Hans z uśmiechem szedł do swoich rodziców, jednak słysząc napięcie i złość w ich głosach zatrzymał się przed progiem, ściskając w dłoniach pluszowego misia.

- Mogłeś mi przecież powiedzieć! – wrzeszczała Annelise.

- Nie rozumiesz, że po prostu chciałem zaoszczędzić ci kłopotów?

- I co teraz? Pewnie i tak pojedziesz, nie zwracając uwagi na to, ze zostawisz mnie i chłopców.

- Przecież to tylko kilka tygodni. Poradzicie sobie.

- Kilka tygodni na wojnie pomiędzy Ozylią i Dagö. Przecież możesz już nie wrócić, nie rozumiesz tego?

- To wcale nie jest wojna – zaprzeczył donośnym głosem – Te królestwa mają po prostu konflikt. Muszę tam jechać, żeby pomóc go rozwiązać.

- Znów zostawisz mnie samą – do zielonych oczu Annelise napłynęły łzy – Zdajesz sobie sprawę, że jeśli nie wrócisz, chłopcy nie będą mieli wzoru do naśladowania? Nie wychowam ich sama dobrze, bo nie będzie w domu mężczyzny, z którego mogliby brać przykład!

Hans ze strachem przyglądał się rodzicom. Wszyscy mówili, że był dość rozumny jak na swój wiek. Nie każdy czteroletni chłopiec zrozumiałby, że kłótnia jest poważna i nie powinien się w nią teraz mieszać.

Nadal jednak obserwował, co robią jego rodzice. Malkolm podszedł do okna i opierając się o parapet patrzył na otaczając pałac fiord. Annelise natomiast odwróciła się do niego plecami, ukrywając przed mężem łzy.

Hans dziwił się, dlaczego jeszcze go nie zauważyli, mimo dość sporo uchylonych drzwi. Nie chciał wprawdzie, żeby go zauważyli, nie chciał im przeszkadzać. Zrozumiał, że musiało stać się cos bardzo złego, skoro jego matka zaczyna płakać.

- Jestem królem – Malkolm wyprostował się i uniósł dumnie głowę – Udziały w wojnach są moim obowiązkiem i nikt nie będzie podważał mojego królewskiego autorytetu.

- Jak zwykle – prychnęła – Władza… Mówisz o niej, tak jakby była najważniejsza.

- Bo jest. Gdyby nie ona, bylibyśmy nikim, a nasze dzieci nie miałby godnych warunków do rozwoju.

- Wcale się nie przejmujesz, ani mną, ani chłopcami! Oni nie potrzebują wygód, żeby być szczęśliwi. Potrzebują ojca. Potrzebują ciebie!

Nie rozumiał z tych słów wiele, ale zrozumiał, że władza jest najważniejsza. Tak przynajmniej mówił jego ojciec, a to, co mówił, musiało być prawdą.

- Poradzą sobie beze mnie – machnął obojętnie ręką.

- Nic cię nie obchodzi, ważne, żebyś siedział na tronie i miał kim rządzić! - wrzasnęła z wściekłością Annelise – Nigdy nas nie kochałeś… Nie potrafisz kochać, ani mnie, ani chłopców. Jesteś potworem!

Ostanie zdanie zawirowało w powietrzu. Krzyki nagle ucichły, jednak cisza dawała wrażenie przerażającej.

Zaniepokojony, a jednocześnie zaciekawiony dalszym przebiegiem wydarzeń, Hans odchylił drzwi jeszcze bardziej.

Król zmarszczył brwi, patrząc na żonę. Podszedł do niej i bez słowa, z całej siły spoliczkował ją.

Annelise pisnęła głośno i osunęła się na ziemię, po czym zaczęła rozmasowywać policzek. Zacisnęła powieki próbując zahamować łzy.

- Jutro wyruszam do Dagö – oznajmił Malkolm wcale nie przejmując się leżącą na podłodze żoną – Nikt nie ma prawa mi się sprzeciwiać, nawet ty, Annelise.

Kilka łez spadło na chłodną marmurową posadzkę. Królowa otoczyła drzwi i nagle zobaczyła swojego najmłodszego syna stojącego w drzwiach. Z niepokojem i jednocześnie z przerażeniem wpatrywał się w matkę, raz po praz przenosząc wzrok na ojca.

- Hans! – Annelise gwałtownie podniosła się z ziemi i podchodząc do syna wzięła go na ręce – Długo tutaj stoisz?

- Nie, mamusiu – odparł – Co się stało? Czemu krzyczeliście?

Jego pytania były tak naiwne, zwłaszcza wypowiadane tak cichym i dziecięcym głosem. Jego zielone oczy jednak zachowywały powagę sytuacji.

Annelise nie odpowiedziała, tylko przytuliła mocno synka. Popatrzyła z wściekłością na Malkolma. Potrafiła wybaczyć mu to, że ją uderzył, ale nie potrafiła wybaczyć mu, że na to wszystko musiał patrzeć Hans.

Był najmłodszym z ich dzieci. Był też bardzo wrażliwy i przeżywał tego typu sytuacje o wiele bardziej niż jego rodzeństwo. Annelise bała się, że zapamięta tę scenę i będzie ciągnęło się to za nim latami.

Bez słowa wyszła z gabinetu niosąc chłopca na rękach.

Szła po schodach przytulając małego Hansa do serca. Jej oczy błyszczały od napływających do nich łez. Nie mogła nikomu pokazać, ze płacze. Musiała być silna, nie tylko dla siebie. Musiała być silna dla swoich synów.

Otworzyła drzwi do pokoju Hansa, po czym weszła do środka, zamykając za sobą drzwi najciszej, jak tylko potrafiła.

Posadziła syna na jego łóżku siadając obok niego i rozejrzała się po pomieszczeniu.

Jego pokój wydawał jej się tak uroczy. Wszystkie te zabawki walające się po podłodze. Klocki, małe miecze wystrugane z drewna, koń na biegunach… Tylko w jego dziecięcym świecie mogła przez moment zapomnieć o swoich problemach.

- Hans, ile razy ci mówiłam, żebyś sprzątał zabawki do pudełka – Annelise starała się uśmiechnąć – Zobacz jaki tu bałagan.

- Przepraszam, mamo – zwiesił głowę ze skruchą.

Roześmiała się cicho, po czym chwytając delikatnie syna na podbródek, uniosła jego głowę tak, aby patrzył prosto na nią.

- Mój maleńki – uśmiechnęła się – Pamiętaj, że mamusia bardzo cię kocha.

_______________________________________________

Właśnie ze względu na scenę kłótni Annelise i Malkolma postanowiłam umieścić swoją reklamę na początku... Uznałam, że po tym nie będziecie mieli ochoty na mego bloga wchodzić :P

Mam jednak nadzieję, że wam się spodobało... Bo to, co wydarzy się w kolejnym rozdziale, to nic w porównaniu do spoliczkowania... Taki mały spoiler :D

Czekam więc na komentarze zawierające (prznajmniej mnie tak się wydaję) porządną porcję krytyki XD