Rozdział XI
-Kristoff? Wszystko w porządku?
Anna próbowała zacząć rozmowę z ukochanym lecz na darmo. Kristoff siedział w fotelu, patrząc w płomień z kominka odbijający się na suficie. Nie miał ochoty na pogaduszki.
-Kochanie – Anna nie omieszkała przerywać – słyszysz mnie – mówiła pogodnym głosem.
Nic...
-Kris – krzyknęła.
Nic...
-Cóż skoro mnie nie słyszysz – mówiła donośnie – wiedz, że śmierdzisz jak zad Svena!
Nic...
-Kristoff – powiedziała poważnie – spodziewam się dziecka...
Nic...
-I to nie twoje dziecko...
Nic...
-To dziecko Oakena... nie Olafa... a tak właściwie nie wiem czyje! Ale nie twoje.
Nic...
-Na litość boską... - Anna zagryzła wargi ze zdenerwowania po czym spoliczkowała Kristoffa.
-Au - krzykną – Anno ?!
-Kristoff... jak mam ci pomóc?
-Zostaw mnie samego.
-Co to, to nie.
-Anno, okazało się, że Hans to mój b... brat, a rodzice mnie porzucili, bo byłem 14...
-Może powinieneś zapytać matki o szczegóły?
-Może...
-Chcesz jechać do Nasturii?
-Może...
*
- Hans, uwierz mi Lamia nie jest taka zła, jak nam się wydaje.
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Chciała zabić ciebie i dwa razy zabiła mnie – chodził nerwowo po komnacie – Jak możesz ją usprawiedliwiać?
- Proszę cię, chociaż mnie wysłuchaj – położyła rękę na jego ramieniu patrząc mu głęboko w oczy – Ja wiem, ze to co nam zrobiła jest niewybaczalne, ale – usiedli na łóżku – Czas opowiedział mi o Lamii, o jej przeszłości. I o tym, dlaczego tak a nie inaczej postępuje.
- To znaczy?
- Posłuchaj… - zaczęła – Lamia też miała ukochanego. Ale ten ktoś okazał się Zeusem, najważniejszym bogiem. Kochała go tak mocno, jak ja ciebie, ale zazdrosna żona Zeusa rzuciła urok na Lamię i na jej dwie siostry. Siostry Lamii wkrótce zginęły, a Lamia obiecała im, ze będzie żyła wiecznie, dlatego też pożera ludzkie serca…
- Ale to nie zmienia faktu, ze chciała nas rozdzielić.
- Nie chodziło jej o nas, tylko o moje serca. Chciała tylko spełnić ostatnia wolę sióstr, żeby żyła wiecznie.
- I co? Zaraz powiesz, że jest ci jej teraz szkoda i sama wytniesz sobie serce, żeby ta wiedźma dalej zabijała innych, tak?
- Przestań, nie mów tak – zwiesiła głowę – Myślałam, ze zrozumiesz…
- Elso – chwycił ukochaną za rękę – Rozumiem. Rozumiem, że Lamia robi to nie tylko dla siebie, ale chciałaby, żeby jej siostry były z niej dumne, ale nie rozumiem, dlaczego chce to zrobić kosztem innych. Wiem, ze nie ma innego sposobu, ale nie można zabijać ludzi w nieskończoność dla własnej radości.
- Wiem o tym…
- Co masz zamiar teraz zrobić?
- Nie mam pojęcia…
*
Nastała noc... Anna i Kristoff wymknęli się niepostrzeżenie z komnaty. Cicho zbiegali po schodach, gdy nagle...
-O Anna, Kris – krzykną zachwycony Olaf – a wy nie w łóżku?
-Olaf – krzyczała wciąż szepcząc – cicho, bo obudzisz wszystkich!
-Co tu się dzieje – zapytała Elsa ze szczytu schodów.
-My tylko... e... - zaciągała Anna.
-Zapomnieliśmy uczesać Svena – krzykną bezmyślnie Kristoff, a gdy dotarło do niego co powiedział uderzył się w czoło.
-Więc idziecie o północy uczesać renifer – zapytała zdziwiona Elsa.
-Elso nie będziemy cię okłamywać – wtrąciła Anna – ja i Kris jedziemy do Nasturii.
-Po co – zdziwiła się jeszcze bardziej.
-Kristoff ma tam do załatwienia ważną sprawę.
-Jaką sprawę?
-Nie mogę ci teraz powiedzieć. Porozmawiamy jak wrócę.
-Stój! Jadę z wami.
-Elso nie...
-W takim razie Hans.
-Co – krzykną Kris – nie ma mowy!
-To jest rozkaz. On zna tamte strony, a mi nie wypada opuszczać królestwa. Wyruszycie rano. Wracajcie do łóżek.
-Spokojnie w nocy się wymkniemy – szepnęła Anna.
-Nie, nie wymkniecie. Olaf już twoja w tym głowa by nie opuścili zamku.
-Dobrze – odparł bałwanek.
*
- Możesz mi wreszcie powiedzieć, po co jedziemy do Nasturii? – zapytał Hans przerywając długotrwałą ciszę.
- Nie, nie mogę – burknął Kristoff- Nie twoja sprawa…
- Właściwie, to trochę jego – Anna wtrąciła się nieśmiało – Dobrze wiesz, dlaczego…
- Czyli ona też wie, tak?
- To bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje…
- Więc mi wytłumacz. O co chodzi? Co musisz załatwić w Nasturii?
- Muszę porozmawiać z twoją matką.
- Z moją matką? Od śmierci ojca odizolowała się od świata. Nie porozmawiasz z nią, choćbyś był nie wiem, jak ważny…
- A bycie jej czternastym synem nie jest niczym ważny? – wrzasnął.
Po jego słowach zapadła niemal mrożąca krew w żyłach cisza.
- Słucham? – wykrztusił zszokowany Hans – Czternastym synem?
Kristoff jednak milczał parząc bezczynnie przez siebie.
- Hans… - zaczęła nieśmiało Anna – To chyba nie jest najlepszy moment o rozmawianiu o tym. On sam dowiedział się o tym zaledwie wczoraj i uwierz mi, to jest dla niego o wiele trudniejsze niż dla ciebie.
- Ale… Skoro jest synem mojej matki jest moim…
- Bratem – dokończył cicho Kristoff – Ale muszę jeszcze porozmawiać z twoją… Znaczy naszą matką, żeby się upewnić, że to prawda… Chciałbym, żeby powiedziała mi, dlaczego mnie zostawiła…
- A nie domyślasz się? Słuchaj, mnie oddali pod opiekę dziadkom. Już dwunastu chłopców była dla nich dużym ciężarem. Myślę, że nie mieli innego wyboru…
- Więc mogli mnie oddać do sierocińca, a nie porzucając w jakimś obcym królestwie.
- Naraziliby ciebie jak i siebie na złą opinię publiczną. Uwierz mi, na pewno zrobili to dla twojego dobra.
- Obyś miał rację – Kristoff westchnął głęboko – Bo mam wrażenie, jakby zrobili to tylko dlatego, ze mnie nie kochali…