Tak więc, skończyła wcześniej niż planowałam :) Ah, ten nieoczekiwany, nieograniczony dostęp do komutera ;) Tak więc, oto i publikuję znów dwa rozdziały (bo jeden znów jest krótki...) mojego fanficku, który zgodnie z pewną sugestią nazwałam "Kraina Lodu 2: Powrót Hansa"... Miłego czytania ^_^
***
Rozdział V
- Już jesteśmy – zawołała Elsa, wchodząc wraz z Hansem do pokoju.
- A on co tu robi? – jęknęła z niesmakiem Anna.
- Spokojnie, może być nam jeszcze potrzebny…
- A co jemu się stało? – wskazała na jego ramię, z którego ciekła krew.
- Och… - Elsa podbiegła do szafki wyjmując z niej szeroką, białą wstążkę, podeszła do Hansa, po czym zaczęła owijać jego ranę.
Au… -syknął nagle.
- Przepraszam…
- Za co go przepraszasz? – zirytowała się Anna – Przecież to on powinien tysiąckrotnie przepraszać cię za to, że omal nie zabił ciebie… No i mnie.
- On uratował mi przed chwilą życie – wyjaśniła Elsa.
- Że co proszę?
- Gdy jeden ze strażników Weseltona wystrzelił w moim kierunku strzałę, przewrócił mnie na ziemię, ale sam został ranny… Daj mu więc chociaż przez chwilę spokój.
Anna była w szoku. Jej własna siostra obandażowywała właśnie ranę niedoszłemu mordercy, który kosztem ich życia chciał przejąć tron. Elsa była jeszcze bardziej skomplikowana niż jej się wydawało…
- Dobra, niech ci będzie… - machnęła ręką – Ale i tak mu nie wierzę…
- W każdym razie, nie po to się tutaj spotkaliśmy… - zaczął Hans.
- Właśnie. Otóż myślałam, że mogę już w pełni kontrolować swoje moce, ale myliłam się… Gdy się denerwuję, nie jestem w stanie nad tym zapanować… Dziś o mały włos nie zabiłam Weseltona, ale co może wydarzyć się jutro? Mogę już całkiem zapomnieć o powstrzymywaniu mocy… I teraz pytanie do was… Co powinnam zrobić?
- Unikać stresujących sytuacji… - rzuciła Anna.
- Unikać stresujących sytuacji? Jako królowa nie jest w stanie tego zrobić…
- Ależ jest, wystarczy, że przestaniesz się koło niej kręcić.
- To nie moja wina, że mój własny brat skazał mnie na coś takiego… Myślisz, że to przyjemnie jest przez czas nieokreślony mieszkać z tobą pod jednym dachem?
- Ja też nie skaczę z tego powodu z radości…
- Dosyć już… - przerwała Elsa – Pomyślmy jeszcze raz… Muszę zacząć panować nad swoimi mocami. Problem polega na tym, że nie wiem jak… O wiele łatwiej by było, gdybym znała kogoś, kto ma takie same moce jak ja i powiedział mi, jak mam się z tym uporać…
Anna zastanowiła się przez chwilę… Trolle wiedziały dużo o mocy Elsy, a szczególnie Bazaltar. Uzdrowił Annę, gdy była jeszcze dzieckiem i powiedział, jak ma uniknąć zamarznięcia… Może wiedziałby również, czy jest gdzieś jeszcze kto posiadający moc taką jak Elsa…
- Wiecie co… - zaczęła nieśmiało – Chyba mam pewien pomysł…
Rozdział VI
- Daleko jeszcze? - dopytywał się Hans.
- Ech… Czy on naprawdę musiał jechać z nami? – westchnął ciężko Kristoff – Nie uśmiecha mi się podróżowanie z nim aż do Doliny Żywej Skały…
- Musiał, Kristoff – odparła Elsa – Gdyby został sam w zamku narazilibyśmy całe królestwo na jakąś kolejną jego intrygę… Poza tym, miał mnie pilnować…
- Aha, już widzę, jak cię pilnuję… -burknęła Anna krzyżując ramiona – Prawda jest taka, że nie wiemy, czy możemy mu do końca zaufać… Raz jedyny uwierzyłam mu i teraz żałuję…
Elsa i Hans jechali na osobnych koniach, a Annę i Kristoffa wiózł Sven. Podążali po coraz to bardziej stromym zboczu góry. Im dłużej jechali, robiło się coraz zimniej…
Po długim czasie wędrówki dotarli do doliny.
- Cześć wszystkim – zawołała radośnie Anna do ułożonych blisko siebie okrągłych skał.
- Kamienie? – zapytał Hans – To do nich przyszliśmy?
- W pewnym sensie – Elsa uśmiechnęła się tajemniczo.
Kamienie te jednak zadrżały, po czym zamiast nich pojawiła się cała wręcz armia trolli.
- Witajcie! – zawołali chórem.
- Dawno was tutaj nie było – Bulda podeszła do swojego przybranego syna.
- Wiemy, ale mamy bardzo ważną sprawę… Gdzie jest dziadek? –zapytał Kristoff.
- Co tam dziadek, ja jestem! – zza jednej ze skał wyłonił się Olaf, jak zwykle uśmiechnięty.
Od czasu wielkiej odwilży mieszkał wraz z trollami. Czuł się tutaj znacznie lepiej niż w zamki, chociaż często odwiedzał w Arandelle swoich przyjaciół.
- Cześć Olaf! – Anna radośnie powitała bałwanka – Wybacz, ale tym razem naprawdę potrzebny nam Bazaltar…
- Jestem tutaj – z oddali usłyszeli niski głos – Co takiego ważnego się stało?
- Dziadku… Elsa ma znów problem z zapanowaniem nad swoimi mocami… -zaczął Kristoff.
- Chodzi o to – kontynuowała Anna – że chcielibyśmy się dowiedzieć… Skoro wiesz tyle o jej lodowej mocy, to czy nie wiesz może, czy ktoś oprócz niej ma takie zdolności?
Troll popatrzył na Elsę.
- Obdarzona… - westchnął – Podejdź tutaj, dziecko – chwycił młodą królową za ręce – Twoja moc jest wyjątkowa. Piękna, ale też czasami niebezpieczna… Nie martw się jednak, nie jesteś jedyna… Na przestrzeni wieków rodziło się wiele ludzi, którzy posiadali takie zdolności… Z tego co mi wiadomo, ale nie mam stuprocentowej pewności, po drugiej stronie tych gór mieszka kobieta o imieniu Vega. Była tutaj wiele lat temu, prosić nas o pomoc, gdyż podobnie jak ty miała problem z kontrolowaniem mocy… Jeśli pamięć mnie nie myli, to było to jakieś… Pięćdziesiąt lat temu…
- Faktycznie, trochę dawno – westchnęła Elsa – Ale jest szansa, że ją znajdziemy?
- Tak, myślę nawet, że dość duża… Osoby posiadające tę moc przeważnie żyją dość długo, więcej, niż przeciętni ludzie, więc jeśli się nie przeprowadziła, na pewno ją znajdziecie…
- Zgoda… Idę tam – oznajmiła.
- Czekaj, idę z tobą – Anna chwyciła ją za ramię – Przecież to daleko.
- Właśnie, dlatego musisz zostać. Zajmiesz się królestwem.
- I mam zostać w pałacu sama z Hansem? – spytała z kpiną – Nie piszę się na to…
- Ale przyda wam się przewodnik, nie? – wtrącił się Kristoff – Poza tym, skoro Anna, ty idziesz, idę z tobą.
Uśmiechnęła się, po czym przytuliła się do niego.
- Bez ciebie przecież nigdzie bym się nie ruszyła…
- Urocze, ale… - chrząknął znacząco Hans – Co ze mną?
- Ach, no tak… - westchnął Kristoff – Jeszcze on… Nie możemy zostawić go samego w pałacu… Jeszcze znów coś wykombinuje.
- Dlatego też idę z wami – podszedł do Elsy – Może królowej przyda się ochrona.
Pokręciła głową. Wystawiła rękę nad którą pojawił się jasny śniegowy obłoczek.
- No tak… - przecież miała magiczna moc, poradziłaby sobie sama – Lecz i tak będę wam towarzyszyć.
- I jak też! – zawołał Olaf, wskakując na Svena – Ruszajmy więc do…
- Wybacz Olaf – Elsa chwyciła bałwanka i postawiła go na ziemi – Ty zostaniesz na miejscu. Pójdziesz do Arandelle i przekażesz radzie królewskiej, żeby wybrali tymczasowego zastępcę i dopilnujesz, aby nic złego się nie działo, ale nikomu nie możesz powiedzieć, gdzie pojechaliśmy i dlaczego, zgoda? Wolę, żeby to pozostało tajemnicą…
- Myślę, że to może wam się przydać – wtrącił Bazaltar podając Elsie i Olafowi płaskie, przezroczyste kamyki uwiązane na rzemykach – Dzięki nim będziecie się mogli kontaktować. Wystarczy, że jedno z was pomyśli o drugim.
- Dziękujemy, Baltazarze – uśmiechnęła się królowa – Dobrze więc, nie traćmy czasu. Ruszajmy!
***
CDN... :P