Kraina lodu Wiki
Ten blog użytkownika jest częścią fanonu Kraina lodu Wiki. Informacje tutaj zawarte mogą, lecz nie muszą pokrywać się z wydarzeniami z filmu. Mogą jednak zawierać spoilery.

Ten rozdział zdecydowanie należy do moich ulubionych i tak coś czuję, że niktórym też przypadnie do gustu... ;)

Miłej lektury:


Rozdział III

Elsa dotarła do bram królestwa. Było już późno więc Arandelle spało. Jednak gdy weszła do zamku powitał ją uśmiechnięty Olaf.

-Elso - krzykną uradowany - wróciłaś.

-Tak ale jestem zmęczona pójdę się położyć - powiedziała po czym udała się na schody

-Elso była tu jakaś starsza pani.

-Zapewne Vega... Gdzie teraz jest?

-Śpi w pokoju gościnnym.

-Też pójdę spać, głowa trochę mnie boli, jutro się tym zajmę. Dobranoc Olaf.

-Dobranoc

*

Gdy tylko się obudziła zbiegła do jadalni. Nie mogła w nocy spać, myślała długo nad tym, co powiedział jej starzec. Kto mógłby wiedzieć o Przeznaczeniu coś jeszcze? Zbiegała po schodach, gdy nagle ktoś zastąpił jej drogę.

- Vega? – zapytała – Co tutaj robisz?

- W zasadzie, to szukałam cię – zaczęła niepewnie – Właśnie dowiedziałam się o przykrych wydarzeniach, które jakiś czas temu miały miejsce…

- Mówisz o…

- …królu Hansie – dokończyła.

- Ach, no tak… - odparła markotnie, po czym zwiesiła głowę – Skąd o nim wiesz?

- Powiedział mi ten przesympatyczny bałwanek. Domyślam się też, że jest ci teraz ciężko…

- Wiesz coś może o Przeznaczeniu? – przerwała – Dowidziałam się, że może mi pomóc i…

- Wybacz, Wasza Wysokość, ale muszę już iść – Vega zmieszała się nico, po czym zaczęła szybkim krokiem schodzić po chodach.

- Zaczekaj! – dogoniła ją tarasując jej drogę – Ty coś wiesz, prawda?

- Cóż… - staruszka rozejrzała się dookoła, jakby chciała upewnić się, że nikt ich nie słyszy – Z Przeznaczeniem nie da się walczyć siłą. Bez jej zgody nie da się cofnąć czegoś, co miało już miejsce…

- Pewien człowiek powiedział mi, że „kto zaklęcia matką jest, zabić swe dziecię może wnet”… Nie wiesz może, co to znaczyć?

- Znaczy, że tylko osoba, która rzuciła czar może go cofnąć – spojrzała podejrzliwie na Elsę – Wiem, co teraz planujesz… Chcesz, aby go wskrzesiła, prawda? Kochana, z Lamią nie będzie tak łatwo…

- Skąd wiesz, że to Lamia go zabił… - nie mogła dokończyć, nie przechodziło jej przez usta, że Hans nie żyje – Skąd wiesz, że to jej sprawka?

- Takie rzeczy po prostu się wie – uśmiechnęła się tajemniczo – Na twoim miejscu poszukałabym jej w ruinach zamku Arandelle…

- Dziękuję ci – przerwała ze zniecierpliwieniem, po czym pobiegła w kierunku wyjścia.

- Ale uważaj, bo nie pomoże ci bez zapłaty – zawołała Vega, ale Elsa nie usłyszała jej.

*

-Ostrożnie księżniczko - powiedział szarmancko lecz z kapką ironii Mekonnen pomagając Annie zejść ze statku.

-Potrafię o siebie zadbać - odpowiedziała szorstko - Gdzie jest Kristoff?

-Proszę się o niego nie martwić. Jeden z moich braci się nim zajął.

-Co ty mu zrobiłeś potworze?!

Mekonnen spoliczkował Annę.

-Licz się ze słowami - krzykną zdenerwowany.

Anna nie dała za wygraną... plunęła Mekonnen'owi prosto w twarz.

-Zabrać tę wywłokę do podziemi zamku - rozkazał zdenerwowany.

-Nie wiesz z kim zadzierasz! Jak tylko moja siostra się dowie to zaraz ruszy mnie uratować!

-Na to liczę - uśmiechną się wrogo.

*

Elsa dostrzegła ruiny Arandelle. Przypomniały jej się te tragiczne wydarzenia. Wzięła głęboki oddech i ruszyła naprzód. Domy legły w ruinie. Niegdyś głośne ulice opustoszały. Bujnę zieleń zastąpił szary popiół. Jednak coś się zmieniło. W miejscu dawnego zamku stała ogromna forteca. Elsa podeszła do drzwi. Zobaczyła widniejący na nich napis Precz Głupcze". Jednak nie ulękła się. Przełknęła ślinę i miała już zapukać, gdy nagle drzwi same się otworzyły. Królowa weszła do twierdzy, a drzwi zatrzasnęły się za jej plecami.

-Świetnie się zapowiada - powiedziała sama do siebie. Zrobiła parę kroków do przodu. -Lamio - krzyknęła niepewnie - musimy porozmawiać. Nie uzyskała jednak odpowiedzi. -Lamio!

Nagle zobaczyła, że w kominku płonie zielony ogień. Podeszła i przyklękła przy płomieniu. Postanowiła ogrzać sobie trochę ręce. Wyciągnęła je przed siebie. W pewnym momencie z ogniska wysunęła się ręka i chwyciła Elsę. Królowa przerażona odskoczyła od ogniska i odczołgała się do tyłu. Ręka z ognia chwyciła za kraty kominka. Druga uczyniła podobnie. Podciągnęły się. Po chwili z kominka wyszła wiedźma. Nie było po niej jednak widać najmniejszych oznak spalenia.

-Spodziewałam się tu ciebie - powiedziała obojętnie Lamia.

-Przyszłam prosić cię o pomoc.

-Domyślam się - uśmiechnęła się zalotnie.

-Proszę cię zwróć mi mą miłość.

-Hm... Nie - odpowiedziała szybko. Lamia poszła w stronę schodów.

-Błagam cię zrobię co tylko chcesz - krzyczała zza pleców Elsa.

-Zgoda - powiedziała Lamia odwracając się na schodach.

-Co? Na prawdę? Dziękuję ci. Więc jak to zrobisz?

-Nie tak szybko.

-Słucham?

-Najpierw zapłata.

-Jaka zapłata?

-Zrobię to, ale ty musisz mi coś dać.

-Jestem w ciąży! Nie oddam ci serca zabijesz w ten sposób nie tylko mnie, ale i dziecko.

-Nie chcę twojego serca.

-Więc czego ...Och! Chcesz moje dziecko?!

-Nie głupia... Chcę korony.

-Co? Po co ci władza nad Arandelle?

-W dawnych czasach wraz z siostrami władałam krainą zwaną Karnacją. Jednak po jej zatopieniu zostałyśmy z niczym. Chciałabym na nowo wypróbować swych sił jako królowa. Tym razem sama.

-Ale..

-Tak czy nie - zapytała stanowczo.

-Zgoda - odpowiedziała zrezygnowanie - przywróć mi więc Hansa.

-Czeka na ciebie w Arandelle. Wracaj do ukochanego.

-Dziękuję ci - powiedziała i zwróciła się do drzwi.

-Pamiętaj... od jutra Arandelle jest moje.

*

Co sił w nogach biegła do lodowego pałacu. Nie zważała na wiatr, który wiał jej prosto w twarz. Tak strasznie chciała się z nim zobaczyć. W jej sercu pojawiała się jednak wątpliwość… Czy Lamia naprawdę przywróciła go do życia? Co, jeśli na darmo oddała jej koronę i władzę na Arandelle? Dostała się jednak do lodowego królestwa. Przekroczyła próg zamku.

- Elsa! – nagle usłyszała czyjś głos, był to jednak tylko Olaf – Gdzie ty byłaś? Wszyscy o ciebie pytali…

- Wybacz Olaf, ale nie mogę teraz rozmawiać… - wbiegła po schodach- Och, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie… Nie widziałeś może Hansa?

- Raczej nie… - bałwanek patrzył na nią ze zdziwieniem – Dlaczego pytasz?

- Nie ważne – machnęła ręką, po czym biegiem ruszyła po schodach na górę.

- Zwariowała, biedula… - Olaf wzruszył ramionami.

*

- Hans? Hans? – wołała, ale nie słyszała odpowiedzi.

Biegała po całym zamku, ale nigdzie go nie było. Zaglądała do każdego pokoju, do każdej sali. Jednak albo było pusto, ale siedzieli w nich służący lub inni pracownicy na zamku. Zaczęła się zastanawiać, czy Lamia jej nie oszukała. Chwyciła za klamkę kolejnych drzwi.

- Elsa?

Zamarła. Ten głos mogła rozpoznać wszędzie. Odwróciła się. Był tam. Stał kilka kroków od niej. Wyglądał tak samo, jak widziała go po raz ostatni, w dniu jego pogrzebu. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę tutaj był.

- Hans! – pisnęła rzucając mu się na szyję – Tak strasznie za tobą tęskniłam!

- Ja za tobą też – uśmiechnął się odwzajemniając uścisk – Ale cały czas byłem przy tobie…

- Nie mogę uwierzyć, że ze mną jesteś…

- Właśnie… Elso, jak to się stało? Bo wiesz, nagle znalazłem się tutaj i chyba mnie ktoś widział, bo… Jak wyszedłem z twojego pokoju, to jakaś sprzątaczka zaczęła na mój widok wrzeszczeć. Uznałem, że coś jest nie tak…

- Bo widzisz, ja… Byłam u Lamii. Zgodziła się przywrócić cię do życia, jeśli… - zacisnęła zęby.

- Jeśli co?

- Jeśli oddam jej władzę nad Arandelle… Mam czas do juta, aby oddać jej koronę.

- Słucham?

- Hans, ja nie mogłam inaczej! Nie poradziłabym sobie bez ciebie. Bałam się, że będzie znów chciała mojego serca, albo będzie chciała naszego dziecka, ale w końcu powiedziała, że…

- Zaraz, moment – przerwał jej zaskoczony – Naszego… Dziecka?

- No tak, jeszcze ci nie powiedziałam – uśmiechnęła się – Hans, jestem w ciąży.

- Na… Naprawdę? – wykrztusił zaskoczony.

- Nie cieszysz się? – spytała z lekkim niepokojem.

- Ja? Nie cieszyć? Nawet nie wiesz, jak strasznie się cieszę – zawołał radośnie, po czym uścisnął ukochaną  – Och, Elso… Obiecuję ci, że już nigdy cię… No znaczy was, nie zostawię.

- Mam nadzieję – szepnęła – Już nigdy więcej, nie chcę cię stracić…

- I nie stracisz, przynajmniej mam taką nadzieję...