Rozdział V
-Hans nie rób mi tego znowu – płakała klęcząc przy nim – Proszę cię nie zostawiaj mnie samej z dzieckiem – prosiła Elsa, lecz na próżno... Hans już nie żył.
-Elso – powiedziała spokojnie Vega, która właśnie weszła do kościoła – on... już nie żyję.
-Nie – krzyknęła.
-Elso...
-Precz! Wyjdźcie stąd wszyscy – wrzasnęła zrozpaczona.
W kościele została tylko ona, Hans i Vega.
-Nie zniosę tego drugi raz – mówiła przez łzy do ukochanego – Proszę nie odchodź.
Nagle pośrodku kościoła pojawił się Ojciec Czas. Elsa spojrzała błagalnym wzrokiem na niego. Starzec spojrzał na Hansa.
-Miałem to przeznaczyć na specjalną okazję – powiedział wyjmując z sakiewki małą szklaną buteleczkę ze złotym płynem – zdaję się, że to właśnie taka okazja – odkręcił buteleczkę wyciągając z niej ostry srebrny sztylet.
Wraz ze sztyletem z buteleczki wyłonił się złoty płyn. Starzec zamachał ostrzem z cieczą nad głową i rzucił nim prosto w serce Hansa. Elsa i Vega spojrzały na starca z przerażeniem. Po chwili jednak Hans zakasłał.
-Hans ty żyjesz – ucieszyła się Elsa.
-Tak Elso, ja żyję.
Elsa spojrzała na ukochanego. Sztylet, który miał w sercu zamienił się w złoto-srebrny pył i uniósł się na wietrze. Nagle usłyszeli jak zaczyna grzmieć. Niebo pociemniało, a przecinały je jedynie pioruny.
–Oho… – powiedział starzec – Przeznaczenie się mnie dopomina.
-Nie będziesz miał kłopotów – zapytała Elsa.
-Elso to już moje przeznaczenie.
-Dziękuję – powiedział Hans.
Starzec uśmiechną się, klasną w ręce i zniknął, a niebo się wypogodziło.
- Och, Hans… - Elsa rzuciła się mu na szyję – Tak strasznie się bałam… Bałam, ze znowu cię stracę, że znowu nas zostawisz…
- Spokojnie – szepnął gładząc jej platynowe włosy – Jestem tutaj…
- Cóż… - zaczęła Vega – To ja może nie będę wam przeszkadzać…
Staruszka skierowała się w stronę wyjścia.
- Vega, czekaj! – Elsa podniosła się z ziemi, po czym podbiegła do niej – Skąd znasz Lamię? I skąd ona wiedziała o Rolandzie?
- Wybacz, Wasza Wysokość – ukłoniła się – Chyba to nie jest najlepszy moment na rozmowę…
- Ale ja muszę wiedzieć, czy miałaś już z nią kiedyś do czynienia?
- Moja droga, to bardzo długa historia…
Elsa i Hans wymienili spojrzenia.
- Mamy czas.
*
Siedzieli w salonie niedaleko kominka, Elsa na kanapie, Vega natomiast na fotelu. Hans podał Elsie filiżankę z gorącą herbatą, po czym usiadł obok ukochanej.
- Tak jak już wiesz, zmieniłam Rolanda w lodowy posąg – Vega rozgrzewała dłonie nad ogniem – Zanim go poznałam, znałam już Lamię. Pomogła mi, byłam jej winna przysługę, ale początkowo nie chciała niczego. Powiedziała, że później czegoś zażąda. Mijały miesiące… Poznałam Rolanda. Po jakimś czasie oświadczył mi się, oczywiście się zgodziłam. Dzień przed naszym ślubem ustalaliśmy szczegóły odnośnie ceremonii, gdy nagle pojawiła się Lamia. Zażądała serca Rolanda…
- Co? – zapytała zaskoczona Elsa wytrzeszczając oczy – Ale po co jego serca?
- Roland nie był zwyczajnym księciem... Miał naprawdę wielkie serce i wszystko co robił dla innych o tym świadczyło… Nie mogłam się zgodzić. Kochałam go. Zamieniłam go w bryłę lodu, żeby nie mogła go zabić…
- Ale przecież… - zaczął Hans – Zamrażając go… Przecież jeśli go zamroziłaś, to również go zabiłaś.
- Nie do końca. Zamroziłam go, ale on nadal żyje. Jego serce biło przez te wszystkie lata i bije nadal. Przez cały ten czas miałam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił go odmrozić. Poznałam arcyksięcia. Opowiedział mi o tobie i szczerze mówiąc początkowo chciałam, abyś mi pomogła, ale Weselton namówił mnie, abym przekonała ciebie, abyśmy we trójkę zawładnęli światem…
- Nie wiedziałam o tym… - Elsa smutno wpatrywała się w staruszkę.
- I uwierz mi, nikt nie wiedział. Ale cieszę się, że wreszcie to komuś powiedziałam. Przynajmniej wiem, że nikomu o tym nie powiecie.
Elsa rozumiała Vegę. Ona również była w stanie poświęcić wiele dla ukochanego.
- No cóż – staruszka powoli uniosła się z fotela – Wybaczcie, ale położę się już spać. W moim wieku nie jest niestety wskazane siedzieć do późna…
Vega opuściła pokój, którym zostali tylko Elsa i Hans.
- Zgadłabyś, że tyle ta staruszka wycierpiała?
- Coś ty… Ale rozumiem ją. Zamroziła go, bo nie chciała, żeby zginął, ale jednocześnie go straciła…
- Smutne – westchnął, po czym objął ją ramieniem – A ty… Zrobiłabyś tak samo?
- Nie wiem… Nie wiem, czybym przeżyła, tracąc cię kolejny raz – zwiesiła głowę.
- Elso – uśmiechnął się – Już nie stracisz, obiecuję ci. Zawsze będę przy was.
***
Coś mi się wydaję, że mimo iż wtym rozdziale Hans ożywa (już drogi raz) to przemiecie się bardziej uwięzionym Krsitoffem, któego w tym rozdziale brakuje... XD
Ale mam nadzieję, ze wam się podobało ;)