Dobra, tym razem fragmencik o Annie i Kristoffie...
Taka scenka, która mogłaby mieć miejsce w filmie, ale przy nieco innych okolicznościach... Jakby Anna trochę wczesniej dowiedziałaby się, że Hans jest "tym złym" i jakby Kristoff znalazłby ją na tym zamarzniętym jeziorze... W razie niejasności, chętnie podpowiem ;)
A więc bez dlaszych wstępów:
Anna i Kristoff
- Dalej, Sven. Szybciej!
Renifer wiózł Kristoffa wraz z nieprzytomną jeszcze Anną, zmierzając pędem w stronę Arandelle. Przemierzał przez wielkie śnieżne zaspy, byle by tylko zdążyć dowieść księżniczkę do zamku na czas.
Przytulił ją mocniej do siebie. Była taka zimna, a jej oczy nadal były zamknięte. Nagle jednak poruszyła się. Jej powieki zadrgały, a po chwili mógł dostrzec półotwarte, niebieskie oczy.
- Kristoff… - szepnęła słabo.
- Anna! – zawołał z ulgą – Spokojnie, już niedaleko.
- Do… Dokąd mnie wieziesz? – zapytała niemalże szeptem.
- Do zamku, a dokąd by indziej?
- Do zamku? – zapytała z lekkim strachem – Nie!
Gwałtownie zatrzymał Svena. Renifer nie wiedział wprawdzie, dlaczego, ale posłusznie stanął w miejscu.
- Hej… - pogładził ją delikatnie po lodowatym policzku – Dlaczego nie?
- Tam… Tam jest Hans… To on mnie zostawił na tym zamarzniętym jeziorze… Powiedział mi prosto w oczy, że chce, żebym tam zamarzła… Nie miałam… Nie miałam siły, żeby uciekać… Popchnął mnie, upadłam, a dalej nie pamiętam absolutnie nic…
- Zabiję drania – Kristoff spoważniał i zacisnął ze złością pięść – Jak go dorwę to…
- Kristoff… - położyła mu rękę na ramieniu – To i tak bez sensu… Robiąc mu krzywdę, nie cofniesz tego, co mi zrobił…
- Nadal go kochasz… - westchnął.
- Nie, nie zależy mi już na nim ani trochę, ale… Ale przemoc to nie rozwiązanie… On jest księciem i oskarży cię o to, że go pobiłeś... Trafisz do więzienia, a ja nie zniosę tego, gdy będziesz siedział za kratami… - popatrzyła mu w oczy.
- Czyli, że... Zależy ci na mnie? – spytał z niedowierzaniem.
- Tak… - szepnęła przytulając się do niego.
Cała się trzęsła. Dopiero teraz przypomniał sobie, że musi ją ogrzać, bo w przeciwnym razie zamarznie na śmierć.
- Spokojnie, on już cię nie skrzywdzi – uśmiechnął się – Nie pozwolę na to… Jedź, Sven!
- A teraz… Dokąd mnie wieziesz?
- Do mnie, do domu… Tamten dureń nawet nie pomyśli, żeby cię szukać. Poza tym, z tego co mówisz, to on myśli, że nie żyjesz… - popatrzył na nią, ale zdążyła już zasnąć.
Najwidoczniej nie przejmowała się już Hansem. Ważne było dla niej, że ma kogoś, komu naprawdę mogła zaufać, kto zawsze się nią zaopiekuje. Spała lekko uśmiechnięta, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Jej włosy, które zdążyły już całkiem zbieleć, powoli wracały do pierwotnego koloru. Znaczyło to, że jest jej cieplej…
***
Wiem, że Hans postawiony jest w troszkę złym świetle, no ale cóż... Życie :P