Kraina lodu Wiki
Advertisement
Fanon-wordmark Ten blog użytkownika jest częścią fanonu Kraina lodu Wiki. Informacje tutaj zawarte mogą, lecz nie muszą pokrywać się z wydarzeniami z filmu. Mogą jednak zawierać spoilery.
13
KiPLogo by.PinkieStyle
Optymista, pesymista, realista i maszynista



        Feliks przyglądał się Hansowi, który stawiał kreski z największą precyzją. Ostatnie pociągnięcie ołówkiem. Koniec. Kuzyn naprawdę miał talent do rysowania. W przeciągu sześciu minut sprawił, że rysunek ten wygląda jak zdjęcie.

- No, no, rudy, postarałeś się - blondyn zagwizdał z podziwem.

- Zawsze się staram - na twarz Hansa wpłynął delikatny uśmiech. Naprawdę zawsze się starał. We wszystkim. W grze na skrzypcach, pisaniu, rysowaniu, nawet do wymowy i dykcji przywiązywał uwagę. Feliks momentami się zastanawiał, czy na idealny rytm oddechu i bicia serca też uważał. Naprawdę.

- Ta dziołcha naprawdę nie wie, co straciła - powiedział książę Nowosybirska, uśmiechając się ciepło. Hans nieco posmutniał i westchnął:

- Jestem do niczego, Feliks. Nic nie straciła. Zresztą, która przy zdrowych zmysłach by mnie chciała?

- Nawet tak nie mów! Ej! Ej, patrz na mnie! Hans! - kuzyn próbował rudego pocieszyć, ale bez większego skutku - Hej, panna! - krzyknął do dziewczyny na ławce.

- Huh...? - wyrwała się z lektury i obdarzyła nieco zaskoczonym wzrokiem obu książąt dziewczyna.

- Ten tutaj księciunio twierdzi, że jest do niczego i że żadna panna o zdrowych zmysłach by go nie chciała! - wypalił Feliks, potrząsając bezradnym Hansem.

- Uhm... na pewno jest bardzo wartościowym człowiekiem... - dziewczyna nieco się speszyła.

- Mówi płynnie w pięciu językach: norweskim, duńskim, rosyjskim, polskim i angielskim! Gra na skrzypcach jak wirtuoz, zaje... zajefajnie rysuje, pisze wiersze...! - blondyn wymieniał, jak nakręcony.

- Feliks, skończ... - mruknął Hans.

- A oprócz tego jest dżentelmenem, romantykiem i kasy ma jak lodu! I jest księciem! I ma poczucie humoru! Tylko czasem trochę naburmuszony i ponury bywa, ale chyba można mu to wybaczyć - Feliks uśmiechnął się szeroko.

- Cóż, w takim wypadku na pewno kogoś znajdzie... - westchnęła nieznajoma.

- Szczerze w to wątpię - odburknął rudy książę.

- Monsieur, mężczyźni o mniejszych... uhm... zdolnościach i znacznie gorszych charakterach kogoś znajdują, proszę mi wierzyć... - powiedziała dziewczyna spokojnie.

- Ta, która by mnie chciała, to musiałaby być ino ślepa, zdesperowana, gustować w niedoszłych mordercach i ponurakach oraz lubować się w moim rzępoleniu, bo ja nie gram, tylko rzępolę na skrzypcach, mademoiselle. No i ewentualnie lecieć na kasę, bo pozycja to u mnie żadna, jestem trzynasty w kolejce. Ogółem musiałaby być albo szalona, albo porządnie naćpana, ewentualnie schlana w sztok - prychnął w odpowiedzi, na co Feliks zareagował facepalmem.

- Trochę więcej optymizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziło... - panienka nie dawała za wygraną.

- No właśnie! - poparł ją Felek.

- Optymizm, sroptymizm, raz mnie optymizm popchnął, kurna, do sprzątania łajna w końskich stajniach. I dlaczego, i po co? Bo mi się ubzdurało, że będzie dobrze, że sobie poradzę - Hans wstał i wziął swoją teczkę - Cholera, Laura miała rację, jestem do niczego.

- Na serio straszny pesymista z ciebie... - westchnął książę Nowosybirska.

- Okej! Pięknie! Cudnie! A zresztą! Kij mnie to wszystko obchodzi! Optymista widzi cholerne światło w tunelu, realista jadący pociąg, pesymista niechybną śmierć, a maszynista trzech IDIOTÓW stojących i gapiących się na pociąg. Pierniczę to! - krzyknął Hans i  szybkim krokiem ruszył ścieżką.

- Uważaj na...! - Feliks próbował go ostrzec, ale się spóźnił. Hans prawie wywrócił się o przechodzącego akurat, czarnego kota. Ironia? Na szczęście szybko odzyskał utraconą równowagę, jednak skomentował to wydarzenie ciągiem bluzg.

- Pechowiec Hans, co?! - blondyn się zaśmiał. Książę Nasturii w odpowiedzi pokazał mu figę i... ekhem, palec "serdeczny". 

        Był już wieczór. W nasturiańskim zamku organizowano bal. Miał to być spokojny wieczór w nieco sztywnej atmosferze, jak każdy królewski bal zresztą. Niczym się one nie różniły, dosłownie niczym.

- I jak wyglądam, Klaro? - spytała Vena, wychodząc zza dębowego parawanu w swojej królewskiej komnacie. Miała na sobie długą, czarną sukienkę odkrywającą ramiona, z lekkim rozcięciem na nodze. Dziewczyna rozpuściła swoje długie, czarne włosy, które już z natury były nieco falowane i idealnie się układały. Mocno podkreśliła oczy, które były jej sporym atutem. Poza tym, nie nakładała bardzo mocnego makijażu.

- Wasza Wysokość wygląda zjawiskowo. Miłej zabawy życzę - uśmiechnęła się do niej służąca, akurat siedząc na łóżku.

- Och, Klaro, ile razy ci mówiłam, byś zwracała się do mnie po imieniu? - zaśmiała się śliczna księżniczka.

- Przepraszam, Wa... Veno.

- Od razu lepiej. No cóż, czas na imprezę - westchnęła Vena, po czym wyszła z komnaty. Skierowała swoje kroki na dół, do sali balowej. Oczywiście wszyscy byli na miejscu. Jak cudownie. W sumie jedyny plus był taki, że nie widziała nigdzie księcia Weseltonu, swojego narzeczonego. Księżniczka powoli przechodziła się po sali.

- Ej, Matt - Feliks w garniaku zaczepił swojego brata, który właśnie wypijał dwudziesty trzeci kieliszek wódki - Zobacz, kto przyszedł!

- E, nie ma co z nią zaczynać, jest cholernie sztywna - powiedział Mathias, wypijając dwudziesty czwarty kieliszek.

- Oj no weź. Nie da się być jeszcze bardziej sztywnym, niż ten melanż. Ta impreza to denat, w dodatku gnijący, bracie mój - prychnął blondyn.

- Skoro tak uważasz... - westchnął Matt, dopijając już dwudziesty piąty.

- Idziemy, bracie! - Feliks chwycił brata pod rękę i zaczął go brawurowo ciągnąć za sobą.

- Co żeś wymyślił? - czarnowłosy jęknął. Starszy z braci jedynie szepnął mu coś na ucho. Widać, że koncept młodszemu się spodobał, jako że na jego twarz wpłynął uśmiech. Po cichu zaszli Venę od tyłu...

- Bum szakalaka! - krzyknął Mathias, popychając Venę na stolik z trunkami i kilku gości. Bracia parsknęli śmiechem.

- U-uhm... przepraszam... - Vena odsunęła się szybko, zażenowana. Zażenowanie przerodziło się w ulgę, kiedy zobaczyła spotkanego dzisiaj chłopaka, a ulga zmieniła się w strach, kiedy zdała sobie sprawę, że zaraz obok niego stoi Charlie z Weseltonu oraz Enjorlas Bolton.


~*~

Krótko, zwięźle i gównianie, tyle powiem. Jak zwykle, dedykacja dla Natisza oraz dedykacja dla Pinkie. No i jeszcze dedyk dla Kacpra. I z dedyków to chyba tyle? Okej, no to koniec wazeliny :')

Dziękuję kochani za tyle wsparcia, ile mi okazujecie, czytając ff i komentując. Nawet, jeśli nie odpisuję, to i tak czytam wszystkie komentarze! A jeśli coś bardzo ważnego, to często można mnie spotkać na czacie. Teraz będę trochę rzadziej, bo koniec ferii, ale idę do szkoły na 8 i wracam o 15 (tylko w środy o 17...), więc tragedii nie ma, jeszcze będzie mnie można złapać.

Opowiadanie pewnie jeszcze jest dość nudne, jako że się nie zdążyło się rozkręcić. Jako taka "akcja" zacznie się na epizod IV, może trochę później, nie wiem. Chcę, żeby to się spokojnie rozkręciło, a nie od razu wam wszystko wywalać na talerz, na łeb na szyję, żeby było :")

Pozdrawiam i miłego wieczoru!

Ps. Raz w życiu Ashe nie ma nic do powiedzenia, święto narodowe :')

Advertisement