A dzisiaj czas na Rebel! Długo mi zajęlo pisanie, ale mam nadzieję że warto. :)[]
Dzisaj trochę smutny rozdział, ale spokojnie- nikt jesczcze nie zginął! JESZCZE!
Dobra, nie przedłuzając i spoilerując- zapraszam do czytania. A dedyk dostanie... Opuskid, bo dzięi niemu miałam pomysł na napisanie kolejnnego rozdziału! ^^
Rozdział ósmy- Forever in My Heart
Białowłosa krążyła ścieżkami leśnymi do obozu mocno trzymając szkatułkę. Wciąż upewniała się, czy to na pewno nie sen i czy naprawdę trzyma prezent od Johna. Spoglądała na nią z pewnym swojego rodzaju wzruszeniem. To była jedyna rzecz, jaką miała po swojej matce. Mimo, że ostatni raz widziała ten przedmiot wiele lat temu i to kilka razy w życiu pamiętała każdy element. Drewniana szkatułka zrobiona z mahoniu, w której wyżłobione były kwieciste wzory. Na wieku, na kawałku złotej blaszki napisana była inskrypcja w niezrozumiałym języku. Zawsze pytała matki, co znaczą te słowa a wtedy ona odpowiadała „Dowiesz się gdy przyjdzie na to pora”.
Jednak ta pora nigdy nie nadeszła. Jej rodzina i wszystko co miała zniknęło i zostało jej niewiele- szkatułka, magiczny naszyjnik od ojca oraz John, jej jedyna bliska osoba.
Kiedy usiadła pod drzewem obok śpiącego jeszcze konia jej ręka powędrowała ku wieku. Przetarła je lekko swoją dłonią i wpatrywała przez chwilę. Zawahała się i powoli otworzyła zamek. Gdy otworzyła szkatułkę jej oczom ukazało się niewielkie, wmontowane lusterko. Otoczone złotymi wzorami świeciło niezwykłym blaskiem, mimo upływu lat. Spojrzała w swoje odbicie- jej cera była bledsza niż zwykle, oczy jakby poszarzały i straciły blask a zakrwawione usta lśniły czerwienią. Znała tę osobę- to była ta małą dziewczynką błądząca po korytarzach pod dworem . Teraz jednak „dziewczynka” była kobietą…
Nim zdążyła mrugnąć usłyszała znajomą melodię- cicho grająca pozytywka przypomniała jej te chwile gdy obudzona podczas koszmarów białowłosa córeczka wtulając się w mamę słuchała jej aby następnie znów zasnąć.
Some spojrzała znów na swoje odbicie, zamknęła szkatułkę i otuliła ramionami kolana oraz schowała twarz. Następnie, pośród ciszy we wstającym ze snu lesie dało się słyszeć cichy szloch…
~*~
Nie wiedziała ile czasu minęło kiedy tak siedziała. Czuła tylko słone łzy spływające po policzkach i dławiąc się nimi szlochała. Wiedziała że powinna przestać, bardzo tego chciała lecz nie mogła. Słyszała ciche parskanie konia i że ociera się swoim wielkim czarnym łbem o jej rękę. Zignorowała to wciąż nie mogąc się uspokoić. Wtedy ktoś po cichu podszedł i stanął dużą odległość od niej.
- Some…
Ona zaś prędko podniosła głowę i ujrzała czarnowłosego chłopaka, u którego malowało się zdumienie na twarzy. Klęknął obok niej i spytał
- Wszystko w porządku?
- Tak- skłamała próbując zamaskować łzy i powstrzymać drżenie głosu.
- Wcale tak nie wygląda… Co się stało?
-Nic mi nie jest-warknęła i odwróciła głowę a on spojrzał na leżący obok niej przedmiot. Mimo że wiedział co się zaraz stanie dotknął jej ramienia i powiedział kojąco
- Nie musimy gadać o tym jeśli nie chcesz. Ale może powiedziałabyś mi chociaż co się tam stało?
- Przecież widziałeś, był pożar- powiedziała zerkając na jego ramię z raną od poparzenia.
- Ale, jak się znalazłaś na tym dachu? – spytał lekko chichocząc
- Powiedzmy, że spotkałam starą znajomość i się pokłóciłyśmy- powiedziała zanim pomyślała i zdumiona swoim zachowaniem popatrzyła na niego.
- Widać nie miałyście dobrych relacji- mruknął- Ale co się z NIĄ stało, bo wnioskuję po określeniu że to była dziewczyna.
- Szczerze mówiąc, to była moja przyjaciółka- szepnęła z pogardą w głosie- Uciekła…
- Czyli to ona podpaliła dom?!- zdumiał się- Ale chyba nie to Ci leży na sercu, co?- dodał i uniósł jedną brew.
- Nieważne, było minęło.- wstała i schowała prędko szkatułkę do torby. Łzy zniknęły. On jednak nie dawał za wygraną
- Właśnie ważne! Powiedz!
- Daj sobie spokój Pheonix- krzyknęła
- Nie, nie dam!- powiedział odważnie patrząc się na nią uparcie- Powiedz wreszcie o co chodzi!
- To nie twoja sprawa!- zdenerwowała się
- Właśnie że moja! Pomogłem i chcę wreszcie wiedzieć!- wrzasnął, a ona podeszła do niego czerwona ze złości i zaczęła prędko wrzeszczeć na całe gardło bez opamiętania
- Co chcesz wiedzieć ?! To, że moja przyjaciółka mnie zdradziła, spaliła dom i próbowała mnie zabić?! Czy to że przez mnie zginęła cała moja rodzina?! To chcesz wiedzieć?!
Stał osłupiały gapiąc się na nią z szeroko otwartymi oczami a ona dyszała ciężko dygocząc ze złości. Gdy zrozumiała, co powiedziała spuściła wzrok i odwróciła się.
- Czyli twoi rodzice zginęli pożarze?- spytał współczująco
- Rodzice od dawna nie żyją- mruknęła- Poza tym co Cię to obchodzi…
- Bardzo dużo- przyznał- Bo gdyby nie ty byłbym martwy…
Odetchnęła głęboko i zamknęła oczy. Próbowała uspokoić się lecz czuła na sobie jego wzrok jakby oczekiwał aż białowłosa coś powie.
- Jednak będziesz musiał sobie radzić od teraz sam. Czas się rozstać raz na zawsze- powiedziała wreszcie
- Chyba sobie żartujesz!- powiedział i podszedł do niej – Po tym co nas oboje spotkało chcesz odejść?!
- Tak będzie lepiej- wzruszyła ramionami
- Dla kogo?!
- Dla każdego z nas. Sam widziałeś co się stało mojej rodzinie. Jeśli skrzywdzą jeszcze kogoś z mojej winy… Odejdź!- krzyknęła
- Z twojej winy? Przecież ty nic nie zrobiłaś!- zdziwił się
- Jeśli zaraz mnie nie zostawisz poderżnę Ci gardło!- zagroziła
- Proszę bardzo, wtedy twoje ocalenie mnie nie ma sensu!
- Dość!- wrzasnęła- mam Cię dość! Nienawidzę Cię! Odejdź stąd natychmiast!
- Spoko, skoro tego chcesz!- wrzasnął i ruszył w kierunku puszczy. Zaś naszyjnik Some zaczął świecić a ona wrzasnęła. Jednak to nie był krzyk złości…
Białowłosa padła na ziemie krzycząc i wijąc się z bólu. Nie wiedziała co się dzieje. Ledwo mogła otworzyć załzawione oczy. Widziała tylko że naszyjnik znów świecił niebieskim blaskiem. Czuła też, jakby ktoś wysysał z niej wszystkie siły życiowe. Nie wiedziała co się dzieje i nagle nie mogła oddychać a jej serce zwalniało rytm aż zamarło.
„To koniec”- pomyślała i zamknęła oczy.
- Some! Some, wstawaj!- krzyczał przerażony głos i uchyliła powieki. Serce i płuca znów normalnie funkcjonowały. Odetchnęła kilka razy głęboko i poczuła ręce na swojej talii. Trzymał ją na kolanach trzęsąc się.
- Hej, już wszystko dobrze!- powiedział próbując się uśmiechnąć- Co Ci jest?
- Ja… nie wiem- szepnęła- Ale muszę CI coś powiedzieć…
- Co?- spytał i pomógł jej usiąść
- Nie możemy się rozstać, jesteśmy na siebie skazani.
CDN :)
A dzisiejsza nutka?Hmmmm...
I zapraszam serdecznie do przeczytania mojego nowego ff pt "Legends of Arendelle"
Komentujcie i lajkujcie xD